wtorek, 31 grudnia 2013

po raz ostatni w roku...

Jak Wam mija ostatni dzień roku??

U mnie stolik już przyszykowany, najpierw trzeba coś zjeść, żeby mieć siłę na tańce! :)


Te małe kanapki są z trzema rodzajami past: z suszonych pomidorów i słonecznika, z brokuła i fety i z czarnych oliwek i pestek dyni (inspiracja - Jadłonomia).
Obok hummus (robiony przeze mnie pierwszy raz w życiu). Wg mnie wyszedł zacnie:) Na wierzchu polałam oliwą i posypałam zatharem (taki hummus pamiętam z Tel Awiwu, pychota!). Co prawda popsułam na nim blender, ale co tam... ;)


Czekam na gości i życzę Wam pięknego roku 2014!
Niech ta noc będzie szalona... ;)

niedziela, 29 grudnia 2013

powrót do kuchni

Wiem, że wielu porzuciło już czynność zaglądania do mnie i skazało tego bloga na straty. Nie dziwię się, sama też nie myślałam, że jeszcze tu wrócę.

A jednak. Postanowiłam reaktywować bloga, żeby zmoblizować się do gotowania. Ostatnio z braku czasu i chęci wybierałam proste rozwiązania - robienie czegokolwiek na szybko, jedzenie w mieście, przekąski zamiast normalnych posiłków.
Czas, żeby to zmienić. Mam nadzieję, że nie porzucę tej myśli za chwilę (jak to już wcześniej bywało). Ale tradycyjnie nic nie mogę obiecać ;)

Poza tym coraz bardziej ciągnie mnie w stronę weganizmu. Zauważyłam, że ostatnio prawie nie używam jajek. Często kupuję mleko sojowe do kawy. Gorzej z serem i jogurtami, ale to przecież też da się zastąpić. Może spróbuję?... Bez żadnych wielkich deklaracji. Ale i tak często korzystam z blogów wegańskich i robię coraz więcej takich posiłków. Więc czemu nie...

Dziś wpadłam też przypadkowo na fajną rzecz (tak, wiem, że pewnie część z Was wie o tym od dawna) - Vegan Package Swap.
Tym, którzy nie wiedzą o co chodzi, po krótce tłumaczę. Rejestrujesz się na stronie. Dostajesz wylosowaną parę (z Europy lub z całego świata, w zależności od preferencji) i raz w miesiącu wymieniacie się paczkami z produktami wegańskimi. Koszt paczki ma być nie większy niż 15 euro (+ koszty przesyłki). Najlepiej wrzucić do niej takie produkty, które są typowo regionalne, niedostępne gdzie indziej. Tak samo zrobi wylosowana dla ciebie osoba.

Dziś się zarejestrowałam i jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. Jak wiadomo, w Polsce z wegańskimi produktami jeszcze nadal kiepsko (chociaż i tak coraz lepiej). A dzięki tej stronie można spróbować rzeczy u nas niedostępnych (a przy okazji pewnie poznać fajnych ludzi). Zdam relację po pierwszej wymianie :)

A dziś wegański obiad. Od pewnego czasu szukałam przepisu na koftę. Natchnęło mnie po ostatniej wizycie w Green Way'u (którego wybieram sporadycznie, kiedy już naprawdę nie mam czasu i innego pomysłu, gdzie zjeść...), kiedy to zamówiłam koftę i dostałam wielką kopę kaszy z odrobiną sosu i trzema małymi suchymi serowymi kulkami... Bardzo niesatysfakcjonujące.

Przepis na dzisiejszą koftę wzięłam z bloga sojaturobie.pl, którego odkryłam całkiem niedawno, a który jest pełen inspirujących pomysłów, aż proszących się o wypróbowanie. Polecam!


Kofta wyszła super, moim zdaniem zdecydowanie wygrywa z tą, którą możemy zjeść w popularnej sieci barów. Zwarta konsystencja, podczas smażenia nic się nie rozwala (pewnie można by też upiec, spróbuję następnym razem), tofu ma tu zupełnie inny smak, niż ten, który znam (i za którym nie przepadam). Sos też super (chociaż dosyć rzadki, może za krótko gotowałam), mleczko kokosowe bardzo miło wpływa na smak. Naprawdę dobry obiad :)

Kofta z tofu w sosie pomidorowo-kokosowym

/przepis - sojaturobie/

Składniki

Kofty
(na ok 15 niedużych sztuk)

300 g tofu naturalnego
średnia cebula [zeszkliłam na patelni z odrobiną oliwy, bo wolę smak i aromat cebuli w tej postaci]
3 łyżki soku z cytryny
łyżeczka soli
czubata łyżeczka curry w proszku
po pół łyżeczki zmielonej kolendry i kuminu
opcjonalnie garść posiekanej natki pietruszki
5 pełnych łyżek mąki kukurydzianej
olej do smażenia

Sos

1 i 1/2 szklanki gęstego przecieru pomidorowego (passaty) lub soku
3/4 szklanki mleka kokosowego
3 łyżki oleju
czubata łyżeczka curry
czubata łyżeczka startego na drobnej tarce korzenia imbiru
2 łyżki soku z limonki (cytryny) lub więcej
garść posiekanej natki pietruszki

Wykonanie

Tofu odciśnięte z nadmiaru wody w papierowych ręcznikach wstępnie rozgniatam widelcem, wrzucam do blendera i blenduję z sokiem z cytryny i pokrojoną dość drobno cebulą, dodaję przyprawy, miksuję chwilę. Mieszam z pokrojoną natką i mąką kukurydzianą. Z gotowej masy formuję niewielkie kulki zwilżonymi dłońmi, lekko spłaszczam, smażę na złoto z obu stron na rozgrzanym na patelni oleju, wykładam na papierowe ręczniki.
W niewielkim garnku rozgrzewam olej na sos, wrzucam curry, prażę na niedużym ogniu przez minutę, dodaję imbir, mieszam, wlewam przecier pomidorowy, podgrzewam przez kilka minut, dodaję mleko kokosowe, mieszam i wyłączam gaz. Przyprawiam sokiem z limonki, w zależności od stopnia przyprawienia przecieru, być może potrzebna będzie także sól. Posypuję posiekaną natką.
Jeśli danie będzie zjedzone zaraz po przygotowaniu, można przełożyć kofty do sosu, ale jeśli miałyby być konsumowane następnego dnia np. - warto i kofty i sos trzymać w oddzielnych naczyniach.


U mnie kofta z kaszą gryczaną. Zrobiłam z połowy podanych składników - spokojnie wystarcza dla dwóch osób.
A niedługo postaram się napisać parę słów o książkach - po gwiazdkowych prezentach uzbierał mi się spory stosik (aktualnie czytany).
Miłej niedzieli!

wtorek, 2 lipca 2013

pora na bób!

Lubicie bób? Bo ja bardzo. Pierwszy w roku jedzony zawsze łapczywie, łuskany prosto do buzi.
Mniam!
Wczoraj zjadłam go tyle, że aż rozbolał mnie brzuch ;)

Dopiero po zaspokojeniu pierwszego głodu na bób można pomyśleć o jakimś bardziej skomplikowanym daniu.

Dziś u mnie pęczotto z bobem i suszonymi pomidorami.


Pęczotto z bobem i suszonymi pomidorami

Składniki:

100 g kaszy pęczak
ok. 200 g świeżego bobu
ok. 50 g suszonych pomidorów (u mnie z zalewy, ale mogą być też po prostu suszone)
1 cebula
1/2 l bulionu warzywnego
oliwa
sól, pieprz, tymianek

Bób gotuję we wrzątku przez ok. 15-20 minut (do miękkości), następnie obieram. Cebulę kroję w kostkę, szklę na patelni z odrobiną oliwy. Wsypuję na patelnię pęczak, smażę na małym ogniu przez ok. 3 minuty, co jakiś czas mieszając. Wlewam pierwszą chochlę bulionu, czekam aż się wchłonie. Stopniowo dodaję resztę bulionu. Gdy pęczak jest już miękki i cały bulion zostaje wchłonięty, dodaję obrany bób i pokrojone suszone pomidory. Całość mieszam. Doprawiam do smaku. Gotowe.


Jak to dobrze, że jest lato!

sobota, 22 czerwca 2013

niedzielne zachcianki / włoska pizza

Melduję się. W kuchni ostatnio bywam naprawdę rzadko i nie wiem kiedy ten stan ulegnie zmianie. Ale wreszcie przyszedł weekend i jest chwilka czasu.
Nie wiem jakim cudem, ale nabawiłam się zapalenia oka. Jest to dosyć upierdliwe, zwłaszcza że noszę soczewki, których teraz mam kategoryczny zakaz zakładania przez najbliższy miesiąc... :/ Wcale nie lubię okularów, a perspektywa noszenia ich w takie słońce jest dla mnie wręcz nierealna... Więc ogólnie to kiepsko.

Z tego powodu postanowiłam spełnić swoją dzisiejszą zachciankę. A od rana chciało mi się pizzy. Takiej prawdziwej, na cienkim cieście, z prostymi składnikami. Przeszukałam Internet w poszukiwaniu najlepszego przepisu i wybrałam ten - klik.
Nie mogłam trafić lepiej, pizza wyszła naprawdę pyszna, choć ciasto jest dosyć wymagające i musi odstać swoje. Ale efekt jest wart czekania. 


Pizza na cienkim cieście z pomidorami i dwoma serami

/przepis na ciasto - Kwestia Smaku/

Składniki na 2 - 3 cienkie pizze:

Ciasto:
• 250 g mąki pszennej
• 150 ml ciepłej wody
• 15 g świeżych drożdży lub 7 g suchych
• 1 łyżeczka soli
• pół łyżeczki cukru
• 1 łyżka oliwy z oliwek

Wierzch:
• 1/2 szklanki keczupu
• 1 łyżka oliwy z oliwek
• suszone oregano, tymianek

dodatki: świeże pomidory, mozzarela, ser pleśniowy, świeża bazylia

Wykonanie:
Drożdże rozpuszczam w 60 ml ciepłej wody, dodaję cukier i 3 łyżki mąki. Odstawiam na 1/2 godziny w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.
Mąkę przesiewam do miski, mieszam z solą. Robię wgłębienie, wlewam drożdże, oliwę oraz resztę ciepłej wody. Wyrabiam przez 10-15 minut. Przykrywam ściereczką i odstawiam na 2 godziny do wyrośnięcia.
Keczup mieszam z ziołami, odrobiną oliwy i odrobiną wody.
Pomidora, mozzarellę i ser pleśniowy kroję na kawałki.
Wyrośnięte ciasto dzielę na 3 części, obsypuję mąką, kolejno rozwałkowuję na cienkie placki podsypując dodatkową mąkę. Kładę je na posmarowanych oliwą blachach, odstawiam na 1/2 godziny do wyrośnięcia. Piekarnik nagrzewam do maksymalnej temperatury, minimum 250℃.
Pizze smaruję sosem pomidorowym, posypuję oregano, układam resztę składników.
Piekę w wysokiej temperaturze przez 10-12 minut. Po wyjęciu z piekarnika, na wierzch kładę świeżą bazylię.

POLECAM !!

poniedziałek, 3 czerwca 2013

tarta na początek tygodnia. rabarbarowo-truskawkowa

Poniedziałkowa tarta. Dla przyjaciół. Słodkie truskawki i kwaskowy rabarbar. Na osłodę po burzy.

Upieczona błyskawicznie i w takim samym tempie znikająca. Ponoć pyszna.


Razowa tarta z rabarbarem i truskawkami

/przepis za: brulion z przepisami/

(średnica formy 24cm)

Na ciasto:
225g mąki pszennej razowej [u mnie mąka pszenna pełnoziarnista]
150g masła
50g cukru pudru
szczypta soli

Na nadzienie:
300g rabarbaru
300g truskawek
80-100g* cukru trzcinowego (demerara)
2-3 łyżki bułki tartej** [u mnie mielone migdały]

Składniki na ciasto zagniatam aż do wyrobienia zwartej kuli. Odstawiam do lodówki na pół godziny. W tym czasie robię nadzienie - pokrojone owoce mieszam z połową cukru i odstawiam w misce.

Ciasto wymuję z lodówki i dzielę na 2 części: 2/3 i 1/3. Mniejszą część odkładam do lodówki, a większą wałkuję między dwiema foliami i wykładam nią formę na tartę (posmarowaną wcześniej masłem). Tartę nakłuwam widelcem i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 190 stopni na 10 minut (dobrze jest obciążyć ciasto ryżem, fasolą lub czymś podobnym). Następne 5 minut pieczenia bez obciążenia. Po tym czasie wyjmuję tartę, posypuję mielonymi migdałami i nakładam nadzienie (odlewając puszczony sok). Posypuję pozostałym cukrem. Resztę ciasta (z lodówki) wałkuję i kroję w kwadraty, które rozkładam na wierzchu tarty (jak patchwork). Piekę dalej przez 25 minut w 190 stopniach. Gdy wystygnie, posypuję cukrem pudrem.

*zależy jak kwaśne lubicie wypieki.
**mogą być zmielone migdały lub kasza manna.


Enjoy!

niedziela, 2 czerwca 2013

w poszukiwaniu straconego czasu... /zielone risotto

Permanentny brak czasu. Łapię ostatnie szparagi. Zielone, moje ulubione.

Tegoroczny sezon szparagowy umknął mi niepostrzeżenie. Czas pędzi jak szalony i nie pozwala nacieszyć się schyłkiem wiosny/początkiem lata.

Co prawda są przyjemności dnia codziennego - wspólne obiady, wieczory na Offie przechodzące w poranki, seanse filmowe. Ale ciągle za szybko, za mało. Chciałoby się więcej.

Dziś niedziela, wreszcie chwila czasu na gotowanie. Na talerzu szparagowe risotto. Białe wino w asyście. A w Trójce właśnie zaczyna się Siesta.


Risotto ze szparagami

/przepis za: KWESTIA SMAKU/

Składniki, 2 porcje:

1 pęczek zielonych szparagów (około 12 sztuk)
1 duża cebula, posiekana w małą kosteczkę
3 łyżki masła + dodatkowe 3 łyżki zimnego masła
700 ml wody
1 łyżka oliwy extra vergine
sól morska i świeżo zmielony czarny pieprz
1/2 szklanki (100 g) ryżu do risotto np. Arborio
40 ml białego wytrawnego wina
30 g tartego sera Pecorino*
świeża mięta lub oregano do dekoracji

* można też użyć Parmezanu lub Grana Padano

Przygotowanie:

Szparagi: opłukać chłodną wodą (zwrócić uwagę szczególnie na główki). Odłamać zdrewniałe białe i jasnozielone końce łodyg (same złamią się w odpowiednim miejscu). Pokroić je nożem na plasterki i odłożyć. Resztę zielonych łodyg pokroić na około 3 - 4 cm kawałki, odłożyć.
Na małej patelni roztopić 1 łyżkę masła, dodać 1/3 ilości posiekanej cebuli i zeszklić ją mieszając od czasu do czasu nie rumieniąc, przez około 5 minut. Dodać zielone łodygi szparagów (pokrojone na 3 - 4 cm kawałki) i smażyć przez około 5 minut aż nieco zmiękną. Odstawić z ognia. Zmiksować blenderem około 1/3 ilości szparagów z patelni (dodając w razie potrzeby troszkę wody) i powstały puree dodać do szparagów pozostawionych w całości. Wymieszać, doprawić solą i pieprzem, odłożyć.

Bulion szparagowy: w niedużym garnku roztopić 1 łyżkę masła, dodać 1/3 część cebuli i zeszklić ją mieszając od czasu do czasu nie rumieniąc, przez około 5 minut. Dodać pokrojone na plasterki białe końce szparagów i mieszając smażyć nie rumieniąc przez około 1 - 2 minuty. Wlać wodę, oliwę, doprawić solą i pieprzem i zagotować. Gotować pod przykryciem przez około 5 minut. Przelać do drugiego garnka bezpośrednio przez sitko dociskając wypukłą stroną łyżki ugotowane końce szparagów i cebulę, tak aby jak najwięcej smaku i miąższu dostało się do bulionu. Zgromadzone na sitku zdrewniałe resztki łodyg wyrzucić. Klarowny bulion podgrzać (ma być gorący w momencie dodawania do risotta).

Risotto: W wysokim garnku roztopić pozostałą łyżkę masła, dodać pozostałą 1 łyżkę cebuli i zeszklić ją mieszając od czasu do czasu nie rumieniąc, przez około 5 minut. Dodać ryż i smażyć na małym ogniu przez około 1 minutę ciągle mieszając aż cały ryż się podgrzeje. Wlać wino i całkowici odparować. Następnie stopniowo (po około 1/2 szklanki) dodawać gorący bulion, mieszając ryż. Dodawać kolejną porcję bulionu dopiero wówczas gdy poprzednia zostanie wchłonięta przez ryż. Po 10 minutach gotowania dodać zielone kawałki szparagów z dodatkiem puree szparagowego i wymieszać. Dalej gotować risotto dodając bulion przez około 6 minut, do czasu aż ryż będzie miękki (al dente w środku) dodając więcej bulionu w razie konieczności.

Odstawić risotto z ognia. Odczekać 1 - 2 minuty i po tym czasie dodać pokrojone w kostkę zimne masło oraz tarty ser Pecorino. Wymieszać i doprawić w razie konieczności solą i pieprzem. Udekorować świeżą miętą lub oregano.


Przepis jest genialny - szparagi wykorzystane całkowicie (nawet zdrewniałe końcówki, do bulionu), a risotto doskonale delikatne i aromatyczne.

Smak lata. Smak relaksu i spokoju.

Baardzo polecam!

czwartek, 23 maja 2013

sałatka w biegu /dzieje się!

Zauważyłam pewną prawidłowość - w moim życiu dzieje się tak, że albo nudy-nudy-nudy-długo-długo-nic (wtedy też następuje wzmożona aktywność kulinarna), albo nagle coś się rusza i wtedy dzieję się wszystko naraz.

Z różnych źródeł pojawiają się atrakcyjne propozycje, w mieście trwają ciekawe imprezy, na które nie można nie iść, przyjaciele wyciągają na kawę lub na piwo. I nagle czasu brak na cokolwiek innego (a doktorat miał się pisać, a oczywiście stoi w miejscu).

Wtedy czasem zdarza mi się narzekać, że się nie wyrabiam, ale mimo wszystko zdecydowanie wolę, kiedy dzieje się dużo. Zastoje mi nie służą - rozleniwiają i sprawiają, że staję się wredna dla otoczenia ;)

Teraz nastał jeden z tych szalonych okresów. W domu prawie nie bywam, nie licząc skrupulatnie wydzielonych momentów, kiedy trzeba wrócić i pójść z psem na spacer. Sporo wyjść, spotkań, pomysłów na najbliższe miesiące.

Ubolewa na tym oczywiście ten blog, bo jedzenie też odbywa się w biegu. Nie lubię jeść w pośpiechu, wzbraniam się przed stołowaniem się na co dzień w mieście, wolę sama coś przygotować i celebrować ten moment. No ale czasem się po prostu nie da.

Dlatego w najbliższym czasie moja aktywność tutaj może być słabsza, wybaczcie!

Dziś obiad na (bardzo) szybko - sałatka, którą robi się w 15 minut. W roli dressingu wystąpił prezent przywieziony przez przyjaciółkę prosto z Tajlandii - sos ananas-chili (cudownie ostry i słodkawy jednocześnie).


Sałatka z rukolą, cukinią i granatem

Składniki (na jedną porcję):

garść rukoli
pół cukinii
pół ogórka
kilka pomidorków koktajlowych
czerwona fasola z puszki
kawałek granata

dressing - sos ananas-chili

Do salaterki wrzucamy rukolę, pokrojonego ogórka i pomidorki, fasolę. Dorzucamy zgrillowaną cukinię i pestki granata. Polewamy sosem.

Smacznego!

czwartek, 16 maja 2013

najlepsze z miast i ekspresowy obiad

Ostatnio dużo się dzieje, stąd moja tymczasowa nieobecność. W domu prawie nie bywam, na gotowanie czasu brak. W weekend był Berlin - relaks, nowe miejsca, dużo dobrego jedzenia, jeszcze więcej niemieckiego piwa ;)
To najbardziej pozytywne i wciągające miasto jakie znam, totalnie różnorodne - mogłoby wystarczyć za kilka mniejszych miast, bo każda dzielnica to inny klimat, pełne otwartych ludzi i ciekawych zakamarków do odkrycia. W Berlinie byłam już kilka razy, ale ciągle czuję, że jest jeszcze tyle do poznania... No i dobrze, bo wcale nie mam zamiaru przestać odkrywać.


I mimo że nie zdążyłam tego wyjazdu pożądnie odespać i od razu wpadłam w wir pracy (bo teraz gorący okres), to nie czuję zmęczenia. Dużo biegania, załatwiania, spotkań. Fiodor pod opieką zmieniających się cioć (którym jestem bardzo bardzo wdzięczna!), dopiero dziś  udało mi się wygospodarować godzinkę na spacer do parku.

I tym sposobem nagle zrobił się czwartek.
Czekam na weekend. Będzie trochę spokojniej. Posprzątam. Może coś ugotuję :)

A tymczasem najszybszy, zdrowy obiad. Jeśli o mnie chodzi, mogłabym się żywić tylko tym, zmieniając od czasu do czasu składniki ;)


Zapiekanka warzywna

ziemniaczki (pokrojone, mrożone)
cukinia
papryczka chili
oliwki czarne
pomidory
fasola czerwona
groszek zielony

sól, pieprz, chili, zioła włoskie

ser gouda

Na patelni podsmażamy warzywa, zaczynając od tych najtwardszych, a kończąc na najbardziej miękkich. Najpierw wrzuciłam ziemniaczki, potem pokrojoną cukinię, papryczkę chili i oliwki. Po chwili pomidory (najpierw sparzone wrzątkiem i obrane ze skórki), na koniec fasolę i groszek (groszek mrożony, wcześniej ugotowany, fasola z puszki).
Warzywa mogą być oczywiście przeróżne. Ja wrzuciłam to, co akurat miałam w domu.

Warzywa zdejmujemy z patelni, przekładamy do naczynia żaroodpornego, posypujemy startym serem i dowolnymi ziołami. Zapiekamy przez ok. 15 minut (aż ser się zarumieni).
Smacznego!

niedziela, 5 maja 2013

po majówce. muffiny. szybko.

Z powrotem w Łodzi. Majówka była spokojna, przyjemna i bardzo smaczna (moja mama z siostrą wspięły się na wyżyny kulinarne - był pęczak z pieczarkami, grillowane warzywa, placuszki gryczane z warzywami, dwa serniki, muffiny, batoniki z orzechami i owocami, wszystko naprawdę meega!).

Dobrze jest oderwać się na chwilę od Łodzi, imprez, gotowania... Oddech bardzo wskazany.
Ale dobrze jest też wrócić. Do normalnego życia, do kuchni. No i wreszcie słońce!

W piekarniku siedzi już ciasto. A wczoraj w biegu wytrawne muffiny, które poszły na Jerzego.


Muffiny z serem pleśniowym i oliwkami

Składniki:

160 g mąki
100 g sera pleśniowego niebieskiego
50 g masła
100 g maślanki
3 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
50 g czarnych oliwek
łyżka ziół włoskich
szczypta soli, pieprz

Ser kroimy w kostkę i rozgniatamy razem z miękkim masłem widelcem. Dodajemy maślankę i jajka. Całość mieszamy. Po chwili dodajemy składniki suche i pokrojone w cienkie plasterki oliwki. Doprawiamy do smaku (ostrożnie z solą, bo ser i oliwki są już słone same w sobie). Łączymy wszystkie składniki, nakładamy do foremek i pieczemy 20-25 min. w temperaturze 200 stopni.

niedziela, 28 kwietnia 2013

niedzielny (wege)klasyk

Niedziela. Pogoda nie zachęca do spacerów. Czytam o tożsamości, robiąc co jakiś czas przerwę na seriale. Przerwa od miasta i ludzi czasem bardzo wskazana.

Na talerzu klasyka, jak na niedzielne popołudnie przystało. Takie prawie schabowe, w wersji wege oczywiście.


Kotlety sojowe

* kotlety sojowe
* bulion warzywny
* jajko
* polenta (kasza kukurydziana)
* oliwa

Kotlety moczymy w gorącym bulionie przez ok. 5 minut. Odsączamy i panierujemy - najpierw w jajku, potem w kaszce. Smażymy po obu stronach na patelni z rozgrzaną oliwą.

Najprościej. Najszybciej. Smacznego!

sobota, 27 kwietnia 2013

sobota / zielone pęczotto

Senna sobota i próby ogarnięcia się.
Kiepsko mi dziś idzie. Pęczak rozsypany na podłodze, wszystko wypada z rąk.
Złośliwość rzeczy martwych.

No ale wreszcie jest - obiad. Pęczotto po raz pierwszy.


Zielone pęczotto ze szpinakiem i groszkiem

/przepis z Kuchni w wersji light/

SKŁADNIKI:

100 g pęczaku
600 ml bulionu warzywnego
150 g świeżego szpinaku
1 mała puszka zielonego groszku [dałam mrożony groszek]
1 mały ząbek czosnku
oliwa

Na patelni rozgrzej niewielką ilość oliwy (1 łyżeczka) i wrzuć szpinak. Podsmaż go, cały czas mieszając. Gdy „zwiędnie”, dodaj przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku. Wymieszaj i zdejmij z ognia. Przestudź i zmiksuj blenderem. Cebulę posiekaj w drobną kostkę.
Na patelni rozgrzej oliwę, wrzuć cebule i zeszklij, dodaj pęczak i podsmaż kilka minut, cały czas mieszając.
Wlej odrobinę bulionu i ponownie wymieszaj.
Bulion dodawaj stopniowo, gdy kasza go wchłonie - wlej ponownie, mieszając przez cały czas.
Po około 20 minutach dodaj zmiksowany szpinak i duś, dopóki kasza nie będzie al dente - dolewając cały czas bulion. Pęczotto musi być gęste i lekko al dente.
Dodaj zielony groszek i delikatnie wymieszaj. Dopraw do smaku solą i pieprzem.

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

wypieki imprezowe. banan i kokos

Ostatnie dni/tygodnie były dosyć szalone.
Zrzucam to na karb wiosny.


W kuchni bywam ostatnio rzadko, a jak już bywam, to najczęściej po to, żeby zrobić jakieś wypieki imprezowe.
Te babeczki poszły na Święto Jerzego. Ponoć dobre ;)


Babeczki bananowe z mleczkiem kokosowym

130 g mąki pełnoziarnistej
100 g mąki pszennej
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/2 łyżeczki cukru waniliowego
szczypta soli
60 g miękkiego masła
100 g brązowego cukru
1 jajko
2-3 banany
150 ml mleczka kokosowego

Banany rozgniatamy widelcem. Masło roztapiamy w garnuszku razem z cukrem. Przestudzone dodajemy do babanów, wbijamy jajko i mieszamy. Dodajemy mleczko kokosowe. W drugiej misce mieszamy wszystkie składniki sypkie. Łączymy mokre z suchymi. Przekładamy do foremek. Pieczemy przez ok. 35 minut w temp. 175 stopni.
Gotowe!

środa, 17 kwietnia 2013

zielono mi!

Nareszcie!! Krótki rękawek, słoneczne okulary, spacery na Zdrowie, a dziś w planach nawet inauguracja sezonu ogródkowego na Piotrkowskiej :)
Wiosno, trwaj!

Wiosennie też na talerzu - placuszki z cukinii, podobne do tych, a jednak trochę inne ;)


Placuszki z cukinią, fetą i bazylią

/przepis za: Paleta Smaku, z moimi zmianami/

SKŁADNIKI:

(10 placuszków - ok. 2 porcje)

1 średnia cukinia zielona lub żółta (ok. 300-350 g)
1/3 kostki fety (60-70 g)
1 ząbek czosnku
1 jajko
4 łyżki mąki [u mnie pełnoziarnista]
listki z 2-3 gałązek mięty ogrodowej [zamiast mięty dałam świeżą bazylię]
sól, pieprz do smaku, szczypta oregano
3 łyżki oleju rzepakowego do smażenia

+ sos jogurtowo-czosnkowy (mały jogurt, ząbek czosnku, szczypta soli, pieprzu i cukru)

PRZYGOTOWANIE:

Cukinię zetrzeć na tarce o grubych oczkach, posolić, zostawić chwilę na sitku i odcisnąć z soku. Dodać jajko, posiekany ząbek czosnku i posiekaną bazylię, fetę pokrojoną w małą kostkę i mąkę. Wymieszać dokładnie, doprawić pieprzem. Na patelni rozgrzać olej. Smażyć małe placuszki na złocisty kolor z obu stron. Po zdjęciu z patelni osączyć z nadmiaru tłuszczu na ręczniku papierowym.
Podawać z lekkim sosem jogurtowo-czosnkowym (mały jogurt wymieszać ze startym ząbkiem czosnku, przyprawić solą, pieprzem i szczyptą cukru, można też dodać szczypiorek, ewentualnie łyżkę majonezu - jeśli nie boicie się dodatkowych kalorii).

Placuszki podałam z rukolą, żeby było jeszcze bardziej zielono :)


Smacznego! Jedzcie warzywka i cieszcie się słońcem :-)

niedziela, 14 kwietnia 2013

karobowe ciasto na koniec dobrego weekendu

Weekend był intensywny i za krótki. Co prawda zdążyłam zrobić wiosenne porządki (i przy okazji utopić telefon podczas mycia okien), iść z Fiodorem na długi spacer, być na urodzinach i na parapetówce, spotkać się z rodzicami i upiec sporo dobrych rzeczy.
Niestety na wiele innych zaplanowanych punktów czasu nie starczyło.
Weekend zdecydowanie powinien trwać co najmniej dwa razy tyle.

A jeśli chodzi o wypieki, było brownie wegańskie, zdrowe ciasteczka, muffiny ze świeżym szpinakiem i ricottą, którym nie zdążyłam zrobić zdjęcia (ale ten wypiek jeszcze pewnie kiedyś powtórzę, więc nic straconego) i dziś na szybko - kakaowe ciasto z jabłkiem i śliwką. Uff, sporo tego.


KAROBOWE CIASTO: SUSZONA ŚLIWKA I JABŁKO

/przepis za - MÓWIĄ WEKI/

Składniki:

2 łyżki karobu (lub kakao) [dałam pół na pół]
1/2 jabłka pokrojonego w plasterki/kostkę
kilka suszonych śliwek
2 łyżeczki cukru waniliowego
1/2 szklanki oleju z orzechów włoskich [nie miałam, więc dałam olej rzepakowy]
1 szklanka kefiru lub jogurtu
szczypta szafranu (dekoracja) [pominęłam]
2 szklanki mąki [dałam pół na pół z pełnoziarnistą]
1 jajo
3/4 szklanki cukru [u mnie brązowy]
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody

Piekarnik rozgrzać do ok. 170 stopni (u mnie z termoobiegiem). Mokre składniki szybko wymieszać lub zmiksować z cukrem. Keksówkę wyłożyć papierem do pieczenia. Do mokrych składników dosypać suche, pokrojone jabłka i śliwki. Masę przełożyć do keksówki i posypać cynamonem albo szafranem. Piec przez około godzinę.
Ciasto najlepiej smakuje z powidłami lub konfiturą.


To był udany weekend. Jest wreszcie wiosna, jest lepiej.

I telefon, który wczoraj utopiłam, dziś niespodziewanie ożył! Czas cudów i rytuałów oczyszczających, zdecydowanie :)

piątek, 12 kwietnia 2013

lek na całe zło. zupa i książka

W taki dzień jak dziś, chce mi się ciepłej, rozgrzewającej zupy. Najchętniej nie wychodziłabym z domu i zaszyłabym się pod kocem z książką.
Ale tak dobrze nie ma, wyjść trzeba będzie, a tymczasem - obiad.

Przepis na tę zupę znalazłam na blogu Weganie i od razu mi się spodobał. Cukinia i papryka, pycha!


Zupa z pieczonych warzyw

Składniki:

2 małe cukinie
1 duża czerwona papryka
1 mała czerwona cebula
2 duże ząbki czosnku
1 litr bulionu warzywnego
1 łyżeczka rozmarynu [zastąpiłam tymiankiem]
2 łyżeczki cukru [dałam jedną łyżeczkę]
oliwa z oliwek
sól
pieprz

Włączyć piekarnik na 200° C.
Warzywa umyć i pokroić. Ułożyć na blaszce i pokropić oliwą z oliwek. Piec 50 min prócz czosnku - ten po 20 min pieczenia należny wyciągnąć, inaczej zostanie z niego sam popiół.

[Ja pokroiłam cukinię i cebulę, ale paprykę przekroiłam tylko na pół i piekłam połówki w całości, dzięki temu można po upieczeniu łatwo ściągnąć z papryki skórkę. Czosnku nie kroiłam, tylko włożyłam ząbki w całości - potem wygodnie się je "wyciska".]

Upieczone warzywa ściągamy z blachy i przekładamy do garnka. (Jeżeli użyliście folii aluminiowej, trzeba to robić ostrożnie, gdyż folia może się rwać i jej kawałki będziecie mieć w zupie). Warzywa zalewamy bulionem, dodajemy rozmaryn oraz cukier i doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy 3 min.

Całą zupę miksujemy w blenderze, a na końcu doprawiamy do smaku solą i pieprzem. Idealnie smakuje z kawałkami smażonego tofu.

[Podałam z tofu podsmażonym z oliwą i sosem sojowym, którego nie widać, bo zupa jest dość rzadka, więc nie pozostało na wierzchu. Zupa z tofu smakuje świetnie!]



A w tle lektura na weekend - najnowsza książka autora Przekleństw niewinności i Middlesex -Jeffrey'a Eugenidesa.
Lekturę Intrygi małżeńskiej dopiero zaczęłam, więc nie mogę zbyt wiele napisać, poza tym, że wciąga od samego początku. 
Jeśli nie czytaliście jeszcze nic tego autora, to szczerze polecam. Świetnie się go czyta. Eugenides ma talent do konstrukcji niebanalnych, wielowymiarowych postaci. A oprócz tego daje się wyczuć jego gruntowne, humanistyczne wykształcenie, które często przemyca w zainteresowaniach swoich bohaterów.

Ulubioną lekturą Madeleine z Intrygi małżeńskiejFragmenty dyskursu miłosnego Barthesa. Każdy z bohaterów ma tu silnie zarysowaną pasję, poglądy, rzec można - cały kulturowy background.

A jednak Eugenides nie wprowadza tych wątków po to, aby pochwalić się eurudycją. Raczej pokazuje, jak dyskurs, w którym się obracamy, kształtuje to, kim jesteśmy - nasze relacje z innymi ludźmi, wyobrażenia, pragnienia.
Osobiście wydaje mi się to szalenie ciekawe i pewnie dlatego już po samym opisie i po przeczytaniu wywiadu z autorem tak chętnie sięgnęłam po Intrygę małżeńską. Ale nie bójcie się nadmiernego teoretyzowania. Książki Eugenidesa to przede wszystkim przyjemność płynąca z tekstu, czyta się je jednym tchem.
Polecam!

czwartek, 11 kwietnia 2013

wiosenny obiad. nadziana cukinia w dwóch odsłonach

Wiosna przychodzi małymi kroczkami. Ale dziś już lepiej, cieplej, więcej słońca. Liczę na tendencję zwyżkową, żeby Fiodor był wreszcie wybiegany. A i mnie długi spacer się przyda.

Dziś obiad lekki, wiosenny. Może z powodzeniem posłużyć też jako przekąska.
Przepis z programu Pyszne 25 (odcinek Faszerujemy), który znajdziecie tu.

Cukinia faszerowana na dwa sposoby

Składniki:

4 cukinie
200 g sera feta
100 g suszonych pomidorów
świeży tymianek
garść czarnych oliwek


Przepis nr 1:

Potrzebna ci będzie mała łyżeczka do robienia „kulek” np. z melona. Za jej pomocą wydrąż środek każdej cukinii (odkrój końce, a potem dobieraj się do niej z jednej i drugiej strony). Fetę przełóż do miski, rozdrobnij widelcem. Pomidory, oliwki i tymianek drobno pokrój, dodaj do fety, wymieszaj. Tak przygotowany farsz przekładaj do wydrążonych cukinii. Krój je na 1,5 cm plastry. Przysmażaj je z obu stron na patelni z odrobina oliwy.


Przepis nr 2:

Cukinię przekrój wzdłuż na dwie połowy. Wydrąż środek i nałóż farsz (ten sam, co w przepisie nr 1). Nadziane cukinie włóż do piekarnika i zapiekaj przez ok. 20 minut w temp. 200 stopni.

Osobiście polecam sposób nr 2 - jest szybszy i zdrowszy (bez oleju). Ale to kwestia gustu, cukinia w obu osłonach smakuje super.

Polecam!

niedziela, 7 kwietnia 2013

Sonntagsfrühstück

Dzień dobry!

Słońce, muzyka i śniadanie bez pośpiechu. Jak na niedzielny poranek przystało.


A co na śniadanie? Zdrowe placuszki z bananem.


Placuszki z płatkami jęczmiennymi i bananem

3 łyżki płatków jęczmiennych (mogą być też owsiane)
3 łyżki mąki pszennej pełnoziarnistej
1 dojrzały banan
1 jajko
łyżeczka Stevii (można zastąpić łyżką normalnego lub brązowego cukru)
pół łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli

Płatki zalewamy wrzątkiem (tak, aby je zakryć, niecałe pół szklanki wrzątku) i odstawiamy do napęcznienia. Mąkę mieszamy z proszkiem, solą i słodzikiem. Banana rozgniatamy, dodajemy jajko. Mieszamy wszystkie składniki (płatki razem z wodą do napęcznienia). Smażymy na patelni teflonowej po obu stronach do przyrumienienia.

sobota, 6 kwietnia 2013

weekend. chlebek bananowy oraz muzyczne nowości

Wczorajszy wieczór był bardzo przyjemny, a to za sprawą świetnego koncertu BLISKO POLA w Bajkonurze. Jeśli jeszcze nie znacie tego zespołu, to koniecznie musicie się z nim zapoznać!

Wyszła właśnie ich druga płyta "odkąd odpływamy ogień ogromny ogród", tu premierowy klip - klik. Polecam, całej płyty możecie posłuchać tu - klik.

Powoli przestaję wierzyć we wiosnę. To, że kiedyś będzie ciepło, że będzie słońce i będzie się chodziło w krótkim rękawku, wydaje się zupełnie nierealne.

Na osłodę piekę chlebek bananowy. Tym razem nie będzie to chlebek z przepisu Sophie Dahl, ale zdrowsza wersja, na którą przepis znalazłam na Feed me better!



BANANA BREAD

Składniki:

1 jajko
1/3 szkl brązowego cukru
60 g oleju roślinnego
3/4 szklanki mąki pełnoziarnistej
3/4 szklanki otrębów
1 łyżka serka homogenizowanego
2 paski czekolady
1 łyżeczka sody
szczypta soli
3 dojrzałe banany (nawet bardzo, czyli z brązowymi plamkami)
ziarenka z laski wanilii lub łyżeczka ekstraktu
dodatkowo: dowolne bakalie [u mnie daktyle]

Roztrzepujemy jajko, dodajemy mocno rozgniecione banany, oliwę, serek i mieszamy całość. Dodajemy suche składniki:otręby, mąkę sól, sodę. Mieszamy wszystko łyżką. Dodajemy posiekaną czekoladę i bakalie - u mnie tym razem były to migdały. Przekładamy do keksówki, wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w 180 stopniach przez około 35-45 minut.


Zdrowszy nie znaczy gorszy ;) Chlebek jest super, obłędnie smakuje z domowym masłem orzechowym.

Dobrze jest dać mu zupełnie wystygnąć, chociaż ja nie mogłam się powstrzymać i ukroiłam zaraz po upieczeniu, dlatego troszkę się rozpadał (co widać na załączonym obrazku;).

Miłego (mimo wiecznych śniegów) weekendu!

piątek, 5 kwietnia 2013

po świętach. zdrowa tarta

Po całym świątecznym obżarstwie chciałoby się czegoś lekkiego i mniej kalorycznego.

Dlatego moja propozycja na obiad to tartaletki w wersji light - ciasto prawie bez tłuszczu, a farsz oczywiście warzywny.
Polecam wszystkim nieco zmęczonym świątecznymi przysmakami.


Pełnoziarnista tarta z cukinią i pomidorami

/składniki na jedną tartę lub cztery tartaletki/

Ciasto:

220 g mąki pszennej pełnoziarnistej
1/2 łyżeczki soli
4 łyżki oliwy
120 ml zimnej wody

Nadzienie:

2 jajka
3 łyżki śmietany 12%
pół cukinii
kilka pomidorków koktajlowych
kilka suszonych pomidorów z zalewy
oliwa
sól, pieprz, chili

Ugniatamy ciasto na tartę i formujemy z niego kulę. Ciasto wstawiamy na ok. 20 minut do zamrażalnika.
Formę do tarty lub foremki do tartaletek smarujemy oliwą, wykładamy ciasto. Wstawiamy do piekarnika na ok. 20 minut i pieczemy w temperaturze 200 stopni.

W międzyczasie grillujemy plastry cukinii (posmarowane lekko oliwą z przyprawami). Jajka mieszamy ze śmietaną i przyprawiamy.

Ciasto wyjmujemy z piekarnika, wylewamy na nie jajka ze śmietaną, kładziemy na wierzch cukinię i pokrojone pomidory.

Wstawiamy do piekarnika na następne 20 minut.

Smacznego!

piątek, 29 marca 2013

banoffee pie for Em

Potrawy wielkanocne nie bardzo mi podchodzą, zarówno jeśli chodzi o ich przyrządzanie, jak i o jedzenie.
Dlatego dziś będzie słodko i nieświątecznie.

Jest to bez wątpienia najsłodsze ciasto, jakie robiłam. Osobiście nie jestem fanką aż tak słodkich deserów, ale okazja była nie byle jaka i wymagała czegoś na wypasie ;)
Wedle życzenia jubilatki miał być karmel i banany, więc już chyba wiecie, że nie mogło być inaczej...


Banoffi (banoffee pie)

/przepis z Moje Wypieki/

Składniki na spód:

85 g rozpuszczonego masła
150 g ciastek digestive, pokruszonych
25 g migdałów, zmielonych
25 g orzechów laskowych, zmielonych /pominęłam, dodałam więcej ciastek/

Składniki na masę toffi:

2 puszki mleka skondensowanego słodzonego gotowanego przez 2 godziny pod przykryciem lub 2 puszki gotowej masy toffi (z takiej korzystałam) - każda puszka o wadze 400 g /u mnie karmel z puszki/
4 dojrzałe banany
sok z połowy cytryny
1 łyżeczka esencji waniliowej
75 g gorzkiej czekolady, startej
475 ml kremówki /dodałam śmietanfix, żeby ciasto wytrzymało na drugi dzień/

Połaczyć w naczyniu rozpuszczone masło, pokruszone ciastka, zmielone migdały i orzechy laskowe. Dobrze wymieszać, wcisnąć na dno blaszki do tarty o średnicy 23 cm.

Piec w nagrzanym do 180°C piekarniku przez 10 - 12 minut. Wyjąć, wystudzić.

Banany obrać, pokroić. Wycisnąć sok z połowy cytryny, dodać esencji waniliowej i wymieszać z pokrojonymi bananami. Masę wyłożyć na spód. Wierzch przykryć masą toffi z puszki. Posypać 50 g startej czekolady.

Kremówkę ubić, wyłożyć na czekoladę. Oprószyć pozostałymi 25 g startej czekolady.

Wstawić do lodówki na kilka godzin, by masa stężała (choć nigdy nie będzie w pełni sztywna, będzie miała konsystencję masy toffi).


Deser ponoć smakował, chociaż pierwszy kawałek dość mocno zapycha i raczej nie ma się ochoty na więcej ;)

A wieczór był dobry i miły. Nie mogło być inaczej, skoro świętowałyśmy urodziny Em - najlepszej i najłagodniejszej istoty, jaką znam, dzięki której mamy w rodzinie tyle pięknych zdjęć.

Kochana, żyj nam sto lat!!!

wtorek, 26 marca 2013

gruszka + gorgonzola. ten muffin nie jest na deser

Słucham Devendry, myślę o tym, ile rzeczy powinnam zrobić. Czekam na wiosnę. W ogóle ciągle na coś czekam.


Przednówkowy stan zawieszenia.

Trzeba coś upiec. Dzisiaj muffiny w wersji wytrawnej. Ciekawy smak, choć może nie dla każdego. Natomiast miłośnicy połączenia: gruszka i gorgonzola powinni być bardzo zadowoleni :)


Muffiny z serem gorgonzola i gruszką

/przepis - Vege Kika/

Składniki:

2 szklanki mąki /u mnie pół na pół z pełnoziarnistą/
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka mieszanki "zioła prowansalskie"
1 szklanka mleka
2 jajka
1/2 kostki margaryny (rozpuszczona w rondelku i ostudzona)
niewielki kawałek sera gorgonzola (pokrojonego w kostkę)
1 gruszka średniej wielkości (lub odpowiednia ilość małych gruszek - małe są zwykle cierpkie).

W jednej misce mieszamy ze sobą mokre składniki - mleko, jajka, margarynę. W drugiej misce, składniki suche - mąkę, proszek do pieczenia, sodę oraz zioła. Do mąki wrzucamy ser i gruszki pokrojone w kostkę, wlewamy mokre składniki. Wszystko mieszamy niezbyt dokładnie i napełniamy masą foremki. Muffiny pieczemy przez 15-20 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 st. C.
Najlepiej smakują na ciepło. Dobre są też polane sosem czosnkowym.

poniedziałek, 25 marca 2013

szpinak rządzi. weekendowa tarta

Jak wiadomo, w weekend trzeba sobie dogadzać, więc ostatnie dni przebiegały pod hasłem: dużo i smacznie. Generalnie rządził szpinak. W sobotę naleśniki, które zostały zjedzone, zanim ktokolwiek pomyślał o zrobieniu zdjęcia.

Wczoraj tarta. Sposób podania inspirowany, jak widać, łódzkim Zaraz wracam ;)


Tarta ze szpinakiem, pieczarkami i serem pleśniowym

Ciasto:
1,5 szklanki mąki
1/3 kostki masła
1 jajko
odrobina wody
sól

Nadzienie:
350 g szpinaku
250 g pieczarek
kawałek sera pleśniowego
ząbek czosnku
sól, pieprz, chili
oliwa

Ciasto zagniatamy i wkładamy do zamrażalnika na ok. pół godziny. W tym czasie robimy farsz. Pieczarki kroimy w kostkę i smażymy na odrobinie oliwy (pod koniec przyprawiamy solą i pieprzem). Szpinak rozmrażamy, dodajemy wyciśnięty ząbek czosnku, sól, pieprz i chili. Mieszamy szpinak z pieczarkami.

Ciasto wykładamy do formy, nakłuwamy widelcem i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na ok. 20 minut. Następnie wykładamy farsz, na wierzch kładziemy pokrojony w kostkę ser pleśniowy. Zapiekamy przez kolejne 20 minut (do zarumienienia).

Podajemy z sałatą lodową, uprażonymi pestkami dyni i sosem musztardowo-miodowym (łyżka musztardy, łyżka miodu, łyżka oliwy).

Smacznego!

czwartek, 21 marca 2013

na przekór. sałatka

Na przekór aurze, na przywołanie wiosny.
Obiad zdecydowanie nie-zimowy.

Nie chce mi się patrzeć na to, co za oknem.


Sałatka z winogronem, gruszką i gorgonzolą

mix sałat z rukolą
gruszka
garść winogron
garść orzechów włoskich
kawałek sera gorgonzola

dressing:
2 łyżki oleju z pestek słonecznika Zielony Nurt /więcej o tym produkcie pisałam tu/
łyżeczka miodu
płaska łyżka soku z cytryny
sól, pieprz

Najpierw wykładamy sałatę z rukolą. Następnie układamy obraną i pokrojoną w paski gruszkę, pokrojone na pół winogrona, pokruszone orzechy i pokrojoną w kostkę gorgonzolę. Całość polewamy dressingiem.
Smacznego!


Czy ktoś wie, kiedy przyjdzie wiosna?...

sobota, 16 marca 2013

urodzinowe pęczakoburgery

Wczoraj K. miała urodziny. W związku z tym było jedzenie, picie, rozmowy o życiu, a nawet tańce ;)
Z tej okazji zrobiłam pęczakoburgery z KUKBUKa. Mniam!


Pęczakoburgery

1/2 szklanki kaszy pęczak
3 łyżki pestek słonecznika
100 g twarożku koziego
1 jajko
szczypta soli
pieprz
6 łyżek kaszy manny (może być też bułka tarta lub mąka kukurydziana)
mąka do panierowania
8 bułek
4 garści kiełków
1 por /u mnie wersja bez pora/
łyżka miodu

Pęczak gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Wsypujemy go do miski, dodajemy posiekane pestki słonecznika i twarożek kozi. Zagniatamy wszystko razem, aż twarożek zacznie się rozpadać i oblepiać ziarna pęczaku. Do masy dodajemy jajko, sól i pieprz do smaku. Dokładnie mieszamy ze sobą wszystkie składniki. Jeśli chcemy zintensyfikować smak, do masy dodajemy ulubione zioła (np. rozmaryn, tymianek), przesmażoną cebulę lub anchois. Następnie dodajemy tyle kaszy manny, aby ciasto zyskało plastyczną konsystencję. Z przygotowanej masy formujemy kotleciki, panierujemy delikatnie w mące. Smażymy z każdej strony przez ok. 5 minut na złoty kolor. Podajemy w bułce, ze świeżymi kiełkami i porem przesmażonym z łyżką miodu.

Dziś ciąg dalszy świętowania. A w tym tygodniu szykują mi się różne atrakcje, ale nic nie napiszę, żeby nie zapeszać! :)

Miłego!

czwartek, 14 marca 2013

szarlotka. trochę zdrowsza

Wyszło słońce, więc nie jest najgorzej, a jednak chciałoby się trochę ciepła i żeby to wszechobecne białe tło wreszcie zniknęło.
Jeszcze trochę cierpliwości....

W oczekiwaniu na wiosnę piekę szarlotkę. Ten zdrowy przepis od razu urzekł mnie na blogu zufikowo i wiedziałam, że prędzej czy później go wypróbuję.


Jeśli chodzi o to ciasto i o to, jak ono wygląda, to są dwie wersje. Pierwsza jest taka, że miała to być crumble-szarlotka. Druga, bardziej prawdziwa, to ta, że nie umiem robić kruszonki ;)

Niemniej ciasto wyszło pyszne. Nie bardzo słodkie, chrupiące, aromatyczne. Bardzo bardzo polecam!


Crumble-szarlotka

Składniki:

Na spód:
1 szklanka mąki [u mnie pełnoziarnista]
1 szklanka płatków owsianych
1/4 szklanki cukru [u mnie brązowy]
szczypta soli
115 g masła rozpuszczonego
1 łyżka ekstraktu waniliowego
1 łyżka wody

Nadzienie:
1,5 l prażonych jabłek z cynamonem [dałam trochę mniej - duży słoik prażonych jabłek, wg mnie w zupełności wystarcza]  
                                                                    
Na kruszonkę:
1,5 szklanki płatków owsianych
pół łyżeczki cynamonu
100 g masła
1/4 szklanki cukru [brązowy]

Płatki owsiane zblenderować do uzyskania grubo mielonej mąki. W jednej misce wymieszać składniki suche: mąkę, mąkę owsianą, sól i cukier, w drugiej misce składniki mokre: rozpuszczone masło, ekstrakt i wodę. Mokre wlać do suchych i mieszać do połączenia się składników.

Dno tortownicy o średnicy 26 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Na to wyłożyć ciasto, wgniatając je palcami w dno i boki. Ponakłuwać w kilku miejscach i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i podpiekać ok. 15 minut.

W międzyczasie przygotować kruszonkę: wymieszać razem miękkie masło, cynamon, cukier oraz płatki owsiane.

Na podpieczony spód wyłożyć jabłka, wyrównać, posypać kruszonką. Piec kolejne 40 minut, do zbrązowienia kruszonki (płatki łatwo się przypalają więc należy je kontrolować).