poniedziałek, 25 lutego 2013

dobre ciastka (z żelkami) na zły dzień

Po bardzo przyjemnym weekendzie musiał nastąpić zły dzień, no bo przecież byłoby za dobrze.
Całe szczęście, że mam chociaż te ciastka z żelkami.

Brzmi dziwnie? Może i tak. Ale spróbujcie, dają radę.

Wybaczcie, nie napiszę teraz więcej, moja kreatywność jest dzisiaj zerowa.


Ciastka owsiane z bakaliami i żelkami

/inspiracja: Do It Yourself - Cook It Yourself/

Składniki:

(na około 15-20 ciasteczek)

1 szklanka płatków owsianych
1 szklanka mąki razowej
1/2 szklanki otrębów żytnich
1 szklanka mleka sojowego
1/4 szklanki oleju
1 czubata łyżka miodu
bakalie: 30g orzechów włoskich, 30g orzechów ziemnych, 80g suszonej żurawiny, 50g rodzynek, łyżka sezamu
kilka owocowych żelków (u mnie żelki wegetariańskie z Aldi)

Bakalie i żelki kroimy w kostkę. Wszystkie składniki wsypujemy do miski i mieszamy. Z powstałej masy formujemy placuszki o średnicy około 5-7 cm, układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 160-175 stopni. Pieczemy około 15-20 minut. Ciasteczka sprawdzamy patyczkiem - powinny być miękkie.


piątek, 22 lutego 2013

piątek. wreszcie!

Piątkowe popołudnie. K. wpadła z Warszawy, na razie jeszcze chwila w domu, kawa, książka. Pochłania rozmowy z Marią Janion, które ja pochłaniałam wczoraj.


Transe - Traumy - Transgresje. 1: Niedobre dziecię to książka, którą trzeba przeczytać [Em, dziękuję za ten piękny prezent!]. Wywiad-rzekę prowadzi Kazimiera Szczuka i robi to po mistrzowsku - bez zbędnego namaszczenia i dystansu, ale z należytym pani Profesor szacunkiem oczywiście. Widać, że obie panie łączy długa i głęboka znajomość. Rozmowy składają się w uporządkowaną całość - pierwsza część zaplanowanej trylogii rozpoczyna się od wspomnień z Wilna, z czasów dzieciństwa Marii Janion. Później pojawiają się doświadczenia wojenne, wątek łódzki, czas studiów spędzony w bibliotekach, kształtowanie się silnego środowiska polonistycznego, wiara w socjalizm, a następnie wątpliwości z nim związane...

Rozmowy na temat tych fundamentalnych kwestii i na temat obszernego dorobku naukowego Profesor Janion, zręcznie przeplata Szczuka luźnymi pytaniami dotyczącymi jej zainteresowań, przyjaźni, fascynacji. Czyta się to jednym tchem, a kiedy już koniec, czeka się z niecierpliwością na kolejne dwie części.

Piątek wieczór. Miasto czeka. Wystawa, impreza. K. marudzi, że woli zostać w domu.

W tle ciasto marchewkowe z przepisu White Plate.



Ciasto marchewkowe

Składniki:

4 jajka
250 g cukru pudru /u mnie trochę mniej: 30 g cukru pudru, 200 g brązowego cukru/
185 ml oleju słonecznikowego
300 g mąki pszennej /u mnie pół na pół z pełnoziarnistą/
3/4 łyżeczki soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
2 łyżeczki cynamonu
400 g marchwi, obranej i startej na tarce

Piekarnik nagrzać do temperatury 180 st C.
Okrągłą formę o średnicy 24 cm nasmarować masłem i wysypać mąką.
Jajka utrzeć z cukrem, następnie dodać olej.
Mąkę, sól, proszek, sodę i cynamon przesiać przez sitko, a następnie połączyć z jajkami. Na końcu dodać tartą marchew.
Przelać do formy i piec 1 godzinę.

Dobrego weekendu!

czwartek, 21 lutego 2013

słodko & wytrawnie

Wieczór w domu, z książką i muzyką.
I znowu piekę. Ale o tym, co dzisiaj w piekarniku, będzie później, bo z powodu ostatniej intensywności pieczenia, nie nadążam z wrzucaniem przepisów.
A dziś jeszcze z cyklu około-urodzinowych wypieków...

Było brownie, żeby wykorzystać zalegający w lodówce krem kasztanowy.
W smaku dobre i bardzo intensywne, ale mocno rozsypujące się (chyba przetrzymałam je w piekarniku).



Kasztanowe brownie z wanilią 

/przepis za addio pomidory/

Składniki:

200 g czekolady deserowej (użyłam czekolady o 74% zawartości kakao)
95 g masła
200 g kremu z kasztanów z wanilią
60 g drobnego cukru
1 łyżka ekstraktu waniliowego
1 jajko
25 g mleka skondensowanego bez cukru
15 g mąki ziemniaczanej
szczypta soli

Przygotowanie:

1.       Nagrzewamy piekarnik do 175 stopni.
2.      W garnuszku rozpuszczamy masło z czekoladą. Uważamy, aby całości zbytnio nie nagrzać.
3.      Garnek zdejmujemy z palnika. Dodajemy krem kasztanowy. Mieszamy dokładnie łyżką.
4.      W misce trzepaczką krótko roztrzepujemy jajko. Dodajemy cukier. Ubijamy do rozpuszczenia.
5.      Do czekolady dodajemy ekstrakt, mieszamy. Wlewamy całość do jajka. Mieszamy.
6.      Wsypujemy odrobinę soli i mąkę. Wlewamy mleko. Mieszamy. Wylewamy do foremki wyłożonej pergaminem. Wyrównujemy wierzch.
7.      Pieczemy 25 minut bez nawiewu.
8.       Lekko studzimy przed podaniem.

A oprócz tego szybka, wytrawna przekąska. Bardzo fajny farsz - szpinak i ciecierzyca, to nie może się nie udać!
Z podanych proporcji zostało mi sporo farszu - moim zdaniem wypełniłby dwa arkusze ciasta francuskiego. Ten, który został, wykorzystałam później w tartaletkach, ale o tym kiedy indziej :)


Francuskie rożki ze szpinakiem i ciecierzycą

/przepis za VEGELICIOUS/

Składniki:

opakowania ciasta francuskiego
puszka ciecierzycy
1 cebula
1 ząbek czosnku
1kg świeżego szpinaku lub opakowanie mrożonego (450g)
2 łyżki oleju
sól, pieprz
mielony kminek, słodka papryka

Szpinak myjemy, suszymy i szatkujemy. Podsmażamy na rozgrzanym oleju posiekaną cebulę. Gdy się zeszkli, dodajemy posiekany czosnek oraz szpinak. Dusimy 2-3 minuty. Dodajemy odsączoną z wody ciecierzycę. Doprawiamy do smaku solą, pieprzem, kminkiem i słodką papryką.

Ciasto francuskie kroimy na kwadraty o boku długości ok 6cm. Każdy kwadrat wałkujemy, następnie kładziemy na środek łyżkę nadzienia szpinakowego i sklejamy dwa przeciwległe rogi oraz odpowiednie pary boków aby uzyskać „trójkąty”. Pieczemy ok 20 minut w piekarniku rozgrzanym do 200 stopni. Ciasto powinno się ładnie zarumienić.

środa, 20 lutego 2013

mój miesiąc luty

Urodziny minęły. Znowu można zapomnieć o tym, ile ma się lat.
Dziękuję tym, którzy wczoraj ze mną przemijali ;-)

Zimo, idź już sobie! [żeby nie powiedzieć bardziej dobitnie]

link

A ostatnio sporo piekłam. Docieramy się jeszcze z nowym piekarnikiem - brownie trzymałam za długo, przez co się kruszyło, ciasto z owocami za krótko, w efekcie czego było zbyt blade. Tu potrzeba czasu, jak w każdym nowym związku ;)

Zgodnie z zapowiedzią, podaję przepisy na smakołyki z poprzedniego posta.


Pełnoziarniste pieczone pierogi ze szpinakiem i serem

Wszystkim bardzo smakowały. Ciasto ma fajną konsystencję i barwę. Troszkę mi się rozklejały podczas pieczenia, ale i tak były super. Warto zrobić taką trochę inną i trochę zdrowszą wersję pierogów.

/przepis za Just My Delicious/

Składniki na ciasto na pierogi pełnoziarniste (ok 20 sztuk):

1 szkl mąki pszennej
1 szkl mąki razowej
1 jajko
sól do smaku
pieprz do smaku
1,5 łyżeczki curry
1 łyżeczka cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 szkl gęstej, kwaśnej śmietany

Połącz ze sobą wszystkie składniki na jednolite, nieprzywierające do dłoni ciasto.

Składniki na farsz ze szpinaku i sera:

1 łyżka masła
300g szpinaku
3 łyżki gęstej, kwaśnej śmietany
3 łyżki sera gorgonzola
1/2 kostki sera feta
pieprz czarny do smaku
sól do smaku

Szpinak podduś na patelni z dodatkiem masła, następnie dodaj do niego śmietanę, oba rodzaje sera i przyprawy. Podduś do czasu, aż masa lekko zgęstnieje. Pozostaw do przestygnięcia.

Kiedy farsz przestygnie, wypełniaj nim krążki wycięte z rozwałkowanego ciasta, każdy zlep dokładnie i ułóż na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.

Dodatkowo:

1 jajko
1 łyżka mleka
pestki dyni

Wierzch każdego pieroga posmaruj roztrzepanym jajkiem wymieszanym z mlekiem. Następnie na powierzchnię każdego pieroga przyklej pestki dyni. Piecz w 190C przez ok 30-35 minut.



Ciasto 'do góry nogami' z cytrusem

Nie będzie to raczej moje ulubione ciasto, przede wszystkim dlatego, że wyszło mi trochę zbyt blade, chociaż to pewnie wina mojego nowego piekarnika, a nie przepisu. W smaku niezłe, chociaż jak dla mnie trochę za mało wyraziste.

/przepis za Wegan Nerd!/

Składniki:

1 szklanka mąki
3/4 małej łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
szczypta sody oczyszczonej
1 szklanka mleka sojowego
4 łyżki soku z grejpfruta
1/2 szklanki + parę łyżek stołowych cukru
2 krople aromaty waniliowego
3 łyżki oleju + łyżeczka
1 grejpfrut/pomarańcz
 
Nagrzej piekarnik do 170 stopni. Owoce obierz ze skórki i pokrój na cienkie plastry. Tortownicę */lub inne naczynie lekko posmaruj oliwą. Ułóż w przygotowanym wcześniej naczyniu do pieczenia owoce. Posyp owoce cukrem, od serca albo rozsądnie. Włóż do piekarnika.
W tym czasie odlej szklankę mleka sojowego i dodaj do niego świeżego soku z grejpfruta. Wymieszaj. Przesiej suche składniki do miski. Dodaj mleko i zacznij mieszać ciasto. Możesz pomóc sobie mixerem. Dodaj cukier i ciągle mieszaj Na koniec dodaj olej i aromat waniliowy. Wyciągnij owoce z piekarnika i zalej je ciastem. Piecz około 30 minut. Po upieczeniu niech się chwile ostudzi.
Następnie przykryj naczynie, w którym piekło się ciasto dużym talerzem i odwróć zdecydowanym ruchem tak by ciasto opadło na talerz.

*  Jeśli planujesz piec w tortownicy z rozkładanymi bokami obłóż tortownice z zewnętrznej strony od dna folią aluminiową. Soki z pod owoców mogą wylewać się przez szparki i można łatwo ubrudzić piekarnik.



Owsiane ciasteczka z solonymi orzeszkami ziemnymi i gorzką czekoladą

Te ciastka bardzo polecam! Super połączenie słodkiego i słonego (chociaż sól sama w sobie nie jest wyczuwalna, fajnie komponuje się z czekoladą). Wszystkim bardzo smakowały. Pewnie je jeszcze kiedyś powtórzę.

/przepis za Crispy Biscuits/

Składniki: 

(35-40 ciasteczek)

1/2 szklanki płatków owsianych górskich,
1/2 szklanki płatków owsianych błyskawicznych,
1 szklanka mąki pszennej,
2/3 szklanki cukru trzcinowego,
1 płaska łyżeczka sody,
100 g masła,
1 jajko,
1 łyżeczka cukru z prawdziwą wanilią (ewentualnie cukier wanilinowy/olejek waniliowy),
90 g gorzkiej czekolady grubo posiekanej (1 kostka na 4-6 mniejszych kawałeczków),
80 g grubo posiekanych orzeszków ziemnych solonych.

Wykonanie:

Mąkę przesiać ze sodą. Dodać cukier, cukier z wanilią, płatki owsiane i posiekane orzeszki. Wymieszać. Masło rozpuścić, wlać do pozostałych składników. Jajko rozmącić i wszystko razem zamieszać. Dodać posiekaną czekoladę, połączyć składniki. Blachę wyłożyć papierem do pieczenia. Z ciasta formować kulki wielkości małego orzecha włoskiego, kłaść na blaszkę i spłaszczyć dłonią. Piec 16 min. w 175°C z termoobiegiem. Zostawić na blaszce do przestygnięcia, następnie przełożyć na kratkę, aż całkowicie wystygną.


Tyle na dzisiaj. Dobrze jest mieć znowu piekarnik.
I dobrze jest mieć urodziny, chociaż raz w roku zdecydowanie wystarczy ;)

poniedziałek, 18 lutego 2013

po-weekendowo

To był baardzo przyjemny weekend. W piątek pojechałam do Wrocławia z misją - pomóc przyjaciółce w poszukiwaniach tej jednej jedynej, wymarzonej sukni na ten jeden jedyny dzień... Wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że śluby, wesela, suknie ślubne i wszystkie tym podobne to totalnie nie moja rzecz ;) Ale czemu nie, dla moich dwóch kobiet, z którymi przyjaźnimy się jeszcze od podstawówki, jestem wstanie zrobić wiele, włącznie z maratonem po salonach z sukniami ślubnymi ;)

No. Suknia wybrana (mam nadzieję!), a reszta weekendu przebiegała bardziej po mojemu. Wreszcie odwiedziłam Złe mięso, o którym wcześniej słyszałam tyle dobrego.


Rewelacyjne miejsce! Nie tylko jedzeniowo, ale też, jeśli chodzi o wystrój i klimat. Gdybym mieszkała we Wrocławiu, to pewnie byłabym częstym gościem.  Podczas mojej krótkiej wizyty jadłam falafla z frytkami (pycha!) i żałowałam, że nie mam czasu, żeby wypróbować wszystkich innych pyszności.

Bardzo berlińskie to Złe mięso, w klimacie i w jadłospisie, a ja, jak powszechnie wiadomo, kocham nieskończenie Berlin i wszystko, co z nim związane ;) Więc wystarczyła chwila, żeby moje serce zostało podbite :) Wrócę na pewno, jak tylko zahaczę znów o Wrocław.

Zdążyłam jeszcze wpaść do MWW, żeby obejrzeć dopiero co, bo w piątek, otwartą wystawę Pawła Althamera Polietylen. W ciemności i America Is Not Ready For This Karola Radziszewskiego.

Jeśli będziecie we Wrocławiu, idźcie koniecznie na Althamera, bardzo ciekawa rzecz (Radziszewskiego nie polecam tylko dlatego, że dziś już ostatni dzień na oglądanie). Co prawda, mnie bardziej interesował sam proces produkcji tych prac (jako że performance w ogóle szczególnie mnie interesuje), który można było obserwować w Deutsche Guggenheim w Berlinie. Tu natomiast mamy już same produkty, oderwane od momentu wytwarzania. Nie zmienia to faktu, że one same w sobie robią ogromne wrażenie, zwłaszcza w takim wnętrzu - muzeum mieszczącym się w dawnym schronie przeciwlotniczym z czasów II wojny światowej. Podsumowując, trzeba zobaczyć.

A wieczór w Nietota, gdzie mają najlepsze piwo na świecie - Kriek.

Także bardzo, bardzo pozytywnie. Wrocław zawsze sprawia, że powrót do Łodzi jest trudny. Zwłaszcza jeśli odbywa się on w pkp, w którym wyregulowanie optymalnej temperatury okazuje się niemożliwe - jest albo tak zimno, że siedzi się w rękawiczkach i kurtce, albo tak gorąco, że trzeba uważać, żeby nie stopiły się podeszwy butów ;)

No i ta Kaliska, która za każdym razem prowokuje do tego, żeby zacytować klasyka...


Wracając do kulinariów, mam piekarnik! Wreszcie!! I to całkiem nowy :)

No a biorąc pod uwagę fakt, że jutro jest ten dzień, kiedy będę o rok starsza, to chyba wiadomo, co robiłam przez cały dzisiejszy wieczór...

Dziś przepisów nie będzie, bo nie mam już trochę siły ;)

Na razie musicie zadowolić się foto-zapowiedzią.


Szczegóły wkrótce!

czwartek, 14 lutego 2013

nieromantyczny. najszybszy. zielony obiad :)

Dziś obiad rezerwowy, taki, kiedy nie chce mi się wymyślać nic nowego, a lodówka świeci pustkami i trzeba kombinować z tym, co jest. Wtedy zawsze ratuje mnie szpinak i makaron.
Połączenie, które nigdy się nie nudzi.



Makaron ze szpinakiem, orzeszkami i słonecznikiem

Składniki:

makaron (u mnie orkiszowy ze spiruliną)
szpinak
serek kremowy
ząbek czosnku
orzeszki ziemne, ziarna słonecznika
sól, pieprz, chili

Nie podaję dokładnych proporcji, bo wszystko zależy od tego, na ile osób ma być obiad i jak bardzo jesteśmy głodni :) Ja dodaję wszystkiego na oko. Najpierw gotuję makaron, w drugim garnku podgrzewam szpinak, dodaję serek, wyciśnięty ząbek czosnku i przyprawy. Makaron łączę ze szpinakiem i posypuję orzeszkami i słonecznikiem (uprażonymi wcześniej na suchej patelni). Gotowe :)


wtorek, 12 lutego 2013

o musli słów parę...

Dziś kurier przyniósł mi przesyłkę - piękną, ogromną tubę musli, które sama sobie skomponowałam. Jeśli jeszcze nie znacie musli Tak jak chcesz, to bardzo polecam! Do wyboru są przeróżne składniki - najpierw wybieramy mieszankę podstawową, a potem dodatki: bakalie, czekolady, orzechy, owoce, co tylko chcecie!


Moje musli składa się z: płatków 6 zbóż, żurawiny, moreli suszonych, orzechów pecan, pszenicy w miodzie, gruszek suszonych, aloesu kandyzowanego, ciemnej czekolady belgijskiej i mango kandyzowanego. Jak widać na zdjęciu, dodatków jest całe mnóstwo. Całość smakuje naprawdę doskonale.

Osobiście jestem musli-maniaczką i jem je właściwie codziennie. Najczęściej musli razem z jogurtem stanowi moje szybkie śniadanie. Ale często jem je też jako przekąskę lub deser. Na przykład dziś: musli + jogurt naturalny + mus z banana, kiwi i gruszki. Uwielbiam! :)


A w tle mój ostatni zakup książkowy, za który się właśnie zabieram - Kerouac / Ginsberg LISTY.

Smacznego, miłego popołudnia!

poniedziałek, 11 lutego 2013

słodko! trufelki x 2

To będzie wpis z dedykacją. Klara & Greg, you made my day! :-)


Niestety nie mogę Wam przesłać robionych dziś słodkości, ale niedługo się widzimy, a wtedy upiekę Wam, co tylko sobie wymarzycie! ;-)

A dziś znowu trufelki (tak tak, w dalszym ciągu nie mam piekarnika) w dwóch rodzajach.


Trufelki nr 1 - kokosowe a'la "Bounty"

/przepis z Veggie Porn/ - robiłam z połowy proporcji


Składniki:

120 g cukru pudru
230 g wiórków kokosowych
50 ml mleka kokosowego
½ tabliczki gorzkiej czekolady
kilka łyżek mleka sojowego
wiórki kokosowe

W misce mieszamy cukier i mleko, dodajemy wiórki kokosowe. Blendujemy wszystko razem, ale nie długo, dosłownie kilka sekund, tak aby wszystko łatwiej się lepiło. Otrzymaną masę wkładamy do zamrażalnika na mniej więcej godzinę. W wodnej kąpieli rozpuszczamy czekoladę dodając odrobinę mleka sojowego, tak aby ją rozrzedzić. Trzeba odczekać chwilę zanim zaczniemy zanurzać w niej kokosowe kulki, bo w zbyt ciepłej mogą się roztopić. Wyjmujemy kokosową masę z zamrażalnika. Małą łyżeczką wyciągamy porcję, rolujemy ją w rękach w kuleczkowy kształt. Kuleczkę kładziemy na widelcu, widelec zanurzamy w czekoladzie, pozwalamy nadmiarowi czekolady skapnąć. Czekoladową kulkę obtaczamy w wiórkach kokosowych i odkładamy na bok. Gdy wszystkie są już gotowe, wkładamy je na dwie godziny do lodówki. Najlepiej smakują jedzone jedna za drugą ;) Smacznego!

Trufelki nr 2 - daktylowe z bananem i bakaliami 

/inspiracja z with love to green/

Składniki:

100 g daktyli
1 banan
wszelkie ulubione dodatki, u mnie: żurawina, orzechy włoskie, orzechy ziemne, mieszanka muesli, sezam
kakao do obtoczenia

Daktyle zalałam wrzątkiem (wody trochę nieco powyżej poziomu daktyli) i odstawiłam na ok. godzinę. Potem zblendowałam daktyle razem z wodą, dodałam banana (w oryginalnym przepisie są same daktyle, ale ich smak wydawał mi się zbyt mdły). Powstała jednolita, dosyć rzadka papka. Dorzuciłam wszystkie bakalie tak, żeby zagęścić masę. Lepiłam kulki i obtaczałam w kakao.

Wszelkie konfiguracje dozwolone. Puśćcie wodze fantazji! ;)


U mnie trufelki przed próbowaniem nie odczekały tyle, ile powinny, więc były trochę miękkie, ale w smaku wyśmienite.

Trufelki kokosowe to doskonała imitacja ulubionego batonika. Naprawdę, gdybym wiedziała, że to takie proste, to już dawno bym je zrobiła! :)
Trufle daktylowe z kolei bardzo odpowiadają moim preferencjom smakowym, bo lubię wszelkie słodycze z bakaliami. Daktyl i banan dają fajne połączenie smakowe. No i są dużo słodsze, niż trufelki, które robiłam ostatnio.

Polecam obie kombinacje!

/oba przepisy są wegańskie/

niedziela, 10 lutego 2013

niedzielny obiad - 'wiosnowywoływacz'

Byłam rano z Fiodorem na spacerze i, mimo że na ulicach jeszcze śnieg i że powietrze raczej chłodne, to pomyślałam sobie, że wiosna już blisko.

Może to myślenie życzeniowe, ale co tam. Już niedługo będzie ciepło, zielono i w ogóle pięknie. A żeby trochę przyspieszyć bieg wydarzeń, na talerzu obiad prawie wiosenny.



Placki z kukurydzy i pieczonej papryki

/przepis od Shinju, z moimi małymi modyfikacjami, z połowy składników/

Składniki (na ok. 7 placków):

1/2 puszki kukurydzy, odcedzona, opłukana i odstawiona do odcieknięcia
1 mała cebulka dymka, pokrojona w niewielką kostkę
1 ząbek czosnku, posiekany
suszone płatki chilli
1/3 pokrojonej w kostkę czerwonej papryki
3 łyżki jogurtu naturalnego
6 łyżek mąki pełnoziarnistej
1 jajko
sól, pieprz
oliwa do smażenia

Na łyżce rozgrzanej oliwy szklimy cebulę z czosnkiem i płatkami chilli. Po chwili dodajemy paprykę i chwilę smażymy. Odstawiamy do ostygnięcia.

Do miski wbijamy jajko i mieszamy je dokładnie z jogurtem naturalnym. Następnie dodajemy mąkę i mieszamy całość do otrzymania jednolitej masy (bez grudek mąki). Dodajemy do ciasta odsączoną kukurydzę oraz ostudzoną cebulę z czosnkiem i papryką. Wszystko razem dokładnie mieszamy. Doprawiamy solą i pieprzem.

Na patelni rozgrzewamy niewielką ilość oliwy. Łyżką wykładamy masę tworząc niewielkie placuszki. Smażymy na małym ogniu do zezłocenia po obu stronach.

Usmażone placuszki odsączamy od nadmiaru tłuszczu na ręcznikach papierowych. Podajemy z sosem jogurtowym (jogurt, ulubione przyprawy) i kiełkami.

Smacznego.


I trochę radosnych dźwięków...

sobota, 9 lutego 2013

banan + kokos. i trochę kolorów

Uwielbiam wszystkie desery z bananami w roli głównej. Ciasteczka, muffiny, lody itd. Przepis Mirabelki już dawno zwrócił moją uwagę i został wpisany na listę "do wypróbowania". Dziś nadarzyła się okazja, zwłaszcza że nadal nie mogę nic upiec. Kolejny pomysł na wykorzystanie tapioki, kolejny przepis bez piekarnika. Polecam.



BANANY I TAPIOKA W MLEKU KOKOSOWYM 

(na 3 porcje)

3 banany
600ml wody
½ szklanki tapioki
½ szklanki cukru /zastąpiłam Stewią - dałam 3 płaskie łyżki/
200ml mleka kokosowego
1 łyżeczka mąki kukurydzianej /pominęłam, konsystencja była wystarczająco gęsta/
szczypta soli

W rondlu zagotować wodę. Wsypać tapiokę, zmniejszyć płomień do małego i gotować ok. 10 minut, aż perełki tapioki staną się przejrzyste. Dodać cukier i szczyptę soli, zamieszać. Następnie wlać mąkę kukurydzianą rozmieszaną w małej ilości zimnej wody i mieszać 2-3 minuty, aż płyn zgęstnieje.
Banany obrać, przekroić na 3-4 części każdy. Dodać do tapioki razem z mlekiem kokosowym. Zwiększyć ogień i gotować ok. 5 minut, aż banany staną się miękkie, ale nie będą się jeszcze rozpadać. Rozdzielić deser do miseczek na pojedyncze porcje.
Podawać na gorąco lub ciepło.

(źródło: „Księga Smaków Świata” Buchmanna)


Połączenie smaku banana i kokosa to jedno z moich ulubionych. Fajny, nietypowy deser, a przy tym szybki i prosty w przygotowaniu. No i dozwolony dla wegetarian i wegan :)

piątek, 8 lutego 2013

slow fast food, czyli wege burger po raz pierwszy

Mój tymczasowy brak piekarnika to niekończąca się opowieść, więc ostatnio z wielką pasją przeglądam setki przepisów i wybieram z nich te, które dają się zrobić bez użycia piekarnika.

Dziś padło na burgery wegetariańskie. Od dawna chciałam je zrobić, ale nie mogłam zdecydować się na żaden przepis, bo jest ich całe mnóstwo: z soczewicą, ciecierzycą, fasolą itd.

W końcu wybrałam przepis z bloga Kuchenne wędrówki Shinju, który lekko zmodyfikowałam i muszę przyznać, że mój pierwszy raz z burgerem zakończył się absolutnym sukcesem!

Wprawdzie burgery przy smażeniu leciutko się rozpadały, ale co tam, smak wynagrodził wszystko! To chyba najlepszy (i pewnie najzdrowszy) burger, jakiego jadłam! :)


Burgery z brązowej soczewicy i marchewki

Składniki (na 6-7 burgerów):

1.5 szklanki brązowej soczewicy (szklanka 250 ml) /w oryginale jest soczewica zielona, której akurat nie miałam, ale z brązową też wychodzą bardzo dobre/

4 niewielkie młode marchewki (ok. 10 cm długości)

1 jajko

1 łyżka pasty sambal oelek

sól, pieprz, chili, mieszanka przypraw do mięsa mielonego /w oryginale jest kmin i kolendra, ale niestety nie miałam/

1 mała cebulka

1 ząbek czosnku

Soczewicę zalałam wrzątkiem i odstawiłam pod przykryciem na kilkanaście minut (w oryginale jest 1-2 godziny, ale byłam baardzo głodna;). Następnie odlałam wodę, zalałam czystą i gotowałam soczewicę ok. 20 minut (do uzyskania miękkości). Po ugotowaniu soczewicę odcedzamy i odstawiamy, żeby lekko ostygła, po czym miksujemy lub blendujemy. W międzyczasie posiekaną cebulkę podsmażamy na odrobinie oliwy, dodajemy wyciśnięty ząbek czosnku.

Marchewki myjemy, ścieramy na tarce o drobnych oczkach. Tartą marchewkę mieszamy z soczewicą, cebulą i czosnkiem. Dodajemy pastę sambal oelek, doprawiamy do smaku, dodajemy jajko i całość dokładnie mieszamy. Z otrzymanej masy formujemy burgery, które smażymy na patelni grillowej.


Ja swojego burgera włożyłam do bułki pełnoziarnistej, razem z ogórkiem, pomidorem, kiełkami rzodkiewki i sosem 100 wysp. Pycha, naprawdę! W przyszłości wypróbuję na pewno jeszcze inne przepisy na burgery wegetariańskie i Wam też polecam taki pomysł na obiad :)

czwartek, 7 lutego 2013

zamiast pączka...

Nie, nie będzie dziś pączka. Osobiście ich po prostu nie lubię, dlatego zjadłam dziś połowę i wystarczy mi na cały rok ;)

A zamiast pączka, jako że w dalszym ciągu nie mam piekarnika, bardzo zdrowe słodkości bez pieczenia. Zdecydowanie dla tych, którzy nie przepadają za bardzo słodkimi słodyczami :) Tutaj przeważa smak banana, no i posypek, które wybierzemy.



Owsiane kuleczki

/przepis stąd - klik/

Składniki:

2 spore banany
50g wiórków kokosowych + trochę do obtoczenia
150-180g płatków owsianych
olej rzepakowy
2 łyżki golden syrupu /dałam miód/

do obtoczenia:
kakao
sezam
wiórki kokosowe
karob

Kroimy banana na cienkie plasterki i wrzucamy do garnka razem z wiórkami kokosowymi. Dodajemy troszeczkę wody, żeby dno garnka się nie przypaliło i gotujemy około 10 minut, często mieszając, aż powstanie jednolita papka. Płatki owsiane prażymy w osobnym garnku z niewielką ilością oleju, aż zarumienią się i zrobią się chrupiące. Dodajemy je do ugotowanych bananów i mieszamy. Masa powinna być dość kleista, jeśli nie jest dodajemy śmietanki.

Z masy formujemy kuleczki i obtaczamy je np. w wiórkach kokosowych, kakao i sezamie.
Wstawiamy je na ok. 15 minut do piekarnika nagrzanego do 150 stopni C.
/Pominęłam proces pieczenia i wyszło ok/.
Po wyjęciu i odczekaniu, aż ostygną, odstawiamy je przynajmniej na pół godziny do lodówki, aby się schłodziły. Podajemy schłodzone.


środa, 6 lutego 2013

bakłażan. pomidor. feta. wystarczy

kuchenny minimalizm

wyczekiwanie wiosny

przemeblowania

fiolet i czerń

niekończący się katar

- mój początek lutego



Obiad:

GRILLOWANY BAKŁAŻAN Z FETĄ I MIĘTĄ wg Gordon’a Ramsay’a



/przepis za: Lepszy Smak/

Składniki: (4 porcje):

1 bakłażan
250 g pomidorków koktajlowych
100 g sera feta
2 łyżki posiekanej świeżej mięty /nie miałam/
oliwa
sól i pieprz
sos balsamiczny (lub ocet balsamiczny)

Wykonanie:

Bakłażana pokroić na okrągłe plastry o grubości około 5 mm, każdy oprószyć solą, włożyć do sitka i odstawić na 20-30 minut. Bakłażana w tym czasie puści sok. Następnie opłukać i osuszyć ręcznikiem papierowym.
Plastry bakłażana smarować cienko oliwą i piec na grillu przez 3-4 minuty z każdej strony, aż będą miękkie i przyrumienione.
Upieczone plastry bakłażana rozłożyć na talerzach, dodać przekrojone na pół pomidorki koktajlowe oraz pokruszony ser feta. Całość posypać posiekaną miętą oraz skropić oliwą i sosem balsamicznym (octem balsamicznym).

Smacznego.

A jak będę miała z powrotem piekarnik, to upiekę muffiny!

sobota, 2 lutego 2013

brokułowy klasyk - na zdrowie

Nie znoszę chorować. I jak tylko czuję, że coś mnie bierze, próbuję oszukać swój organizm, zignorować ten fakt i funkcjonować jak gdyby nigdy nic. Wspomagam się oczywiście jakimiś lekami, ale nie pozwalam sobie na zalegnięcie w łóżku i chorowanie. Czasem całkiem skutecznie udaje mi się przechytrzyć samą siebie. I mam nadzieję, że tym razem też tak będzie. Bo na chorowanie zupełnie nie mam czasu.

A na pocieszenie zrobiłam sobie zupę - tak klasyk, który na pewno każdy z Was wiele razy robił (albo chociaż jadł) - krem z brokułów.


Zupa krem z brokułów

Składniki:

* 1 brokuł
* 1/2 litra bulionu warzywnego
* 1 cebula szalotka
* 1 duży ząbek czosnku
* sól, pieprz, chili

Przygotowanie tej zupy to oczywiście banał i zajmuje chwilę. Brokuła gotuję w bulionie aż zmięknie, dodaję zeszkloną na oliwie cebulkę i wyciśnięty czosnek. Doprawiam, a następnie blenduję. Podaję z jogurtem, uprażonymi ziarnami słonecznika i orzeszkami ziemnymi, dodaję razowe grzanki.

Smacznego.

I pamiętajcie, nie chorujemy!