Mój zwyczajny dzień składa się z dwóch kaw (choć czasem jest ich więcej). Pierwsza to oczywiście kawa poranna. Uwielbiam ten moment, gdy jeszcze zaspany umysł dostaje silne bodźce w postaci roznoszącego się po kuchni aromatu. I nie mówię tu bynajmniej o rozpuszczalnym napoju kawopodobnym, ale o prawdziwej kawie (u mnie najczęściej duży kubek kawy z ekspresu ze sporą ilością spienionego mleka). A po chwili pierwszy łyk i powolne budzenie się do życia. Dzień rozpoczęty.
Ale ważniejsza jest ta druga, popołudniowa kawa. Lubię swoje małe rytuały i jednym z nich jest tenże właśnie. Godzina, dajmy na to, szesnasta. Poobiednie lenistwo. Czy może być coś przyjemniejszego, niż sięgnięcie po ulubioną książkę, włączenie odprężającego, jazzującego brzmienia i sączenie czarnego napoju (u mnie zazwyczaj małe, mocne espresso)? Chwilowe odłączenie się od świata. Przeniesienie się do innej, pachnącej kawą, czasoprzestrzeni. Magia dnia codziennego.
Nie można nie posłuchać tego:
Miłego dnia. Miłej kawy.
16, leniwe popołudnie w domu? ciekawa koncepcja. moja druga jest tak ok. godziny 12 w pracy ;)
OdpowiedzUsuńwiesz, my bezrobotni tak mamy ;)
OdpowiedzUsuńale mamy fikuśne nicki ;)
OdpowiedzUsuńmiłego dnia!
Witaj, piękne "geometryczne" zdjęcia! Ja także lubię kawowe rytuały, chociaż teraz mam z nimi "mały" problem... ekspres odmówił współpracy :( Pzdr i życzę dużo radości i wytrwałości w prowadzeniu bloga Aniado
OdpowiedzUsuńKawa... mmmm, moje cudo, cudeńko przepyszne! U mnie również picie, a raczej delektowanie się kawą to rytuał. Poranna kawa jest dla mnie najwspanialszym rozpoczęciem dnia, mam specjalny zaparzacz - kawiarkę i tylko z niego korzystam ;) taki a'la włoski. Innej kawy niż z tego właśnie urządzenia nie ruszę! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam jak kawoszka kawoszkę ;)))
też miałam kawiarkę, taką w krowie łaty i kawa z niej była pyszna, ale od kiedy kawiarka mi wybuchła, a cała zawartość znalazła się na suficie, przerzuciłam się na ekspres ;) i nie żałuję, bo smakuje świetnie :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło :)