Potrawy wielkanocne nie bardzo mi podchodzą, zarówno jeśli chodzi o ich przyrządzanie, jak i o jedzenie.
Dlatego dziś będzie słodko i nieświątecznie.
Jest to bez wątpienia najsłodsze ciasto, jakie robiłam. Osobiście nie jestem fanką aż tak słodkich deserów, ale okazja była nie byle jaka i wymagała czegoś na wypasie ;)
Wedle życzenia jubilatki miał być karmel i banany, więc już chyba wiecie, że nie mogło być inaczej...
Banoffi (banoffee pie)
/przepis z Moje Wypieki/
Składniki na spód:
85 g rozpuszczonego masła
150 g ciastek digestive, pokruszonych
25 g migdałów, zmielonych
25 g orzechów laskowych, zmielonych /pominęłam, dodałam więcej ciastek/
Składniki na masę toffi:
2 puszki mleka skondensowanego słodzonego gotowanego przez 2 godziny pod przykryciem lub 2 puszki gotowej masy toffi (z takiej korzystałam) - każda puszka o wadze 400 g /u mnie karmel z puszki/
4 dojrzałe banany
sok z połowy cytryny
1 łyżeczka esencji waniliowej
75 g gorzkiej czekolady, startej
475 ml kremówki /dodałam śmietanfix, żeby ciasto wytrzymało na drugi dzień/
Połaczyć w naczyniu rozpuszczone masło, pokruszone ciastka, zmielone migdały i orzechy laskowe. Dobrze wymieszać, wcisnąć na dno blaszki do tarty o średnicy 23 cm.
Piec w nagrzanym do 180°C piekarniku przez 10 - 12 minut. Wyjąć, wystudzić.
Banany obrać, pokroić. Wycisnąć sok z połowy cytryny, dodać esencji waniliowej i wymieszać z pokrojonymi bananami. Masę wyłożyć na spód. Wierzch przykryć masą toffi z puszki. Posypać 50 g startej czekolady.
Kremówkę ubić, wyłożyć na czekoladę. Oprószyć pozostałymi 25 g startej czekolady.
Wstawić do lodówki na kilka godzin, by masa stężała (choć nigdy nie będzie w pełni sztywna, będzie miała konsystencję masy toffi).
Deser ponoć smakował, chociaż pierwszy kawałek dość mocno zapycha i raczej nie ma się ochoty na więcej ;)
A wieczór był dobry i miły. Nie mogło być inaczej, skoro świętowałyśmy urodziny Em - najlepszej i najłagodniejszej istoty, jaką znam, dzięki której mamy w rodzinie tyle pięknych zdjęć.
Kochana, żyj nam sto lat!!!
piątek, 29 marca 2013
wtorek, 26 marca 2013
gruszka + gorgonzola. ten muffin nie jest na deser
Słucham Devendry, myślę o tym, ile rzeczy powinnam zrobić. Czekam na wiosnę. W ogóle ciągle na coś czekam.
Przednówkowy stan zawieszenia.
Trzeba coś upiec. Dzisiaj muffiny w wersji wytrawnej. Ciekawy smak, choć może nie dla każdego. Natomiast miłośnicy połączenia: gruszka i gorgonzola powinni być bardzo zadowoleni :)
Muffiny z serem gorgonzola i gruszką
/przepis - Vege Kika/
Składniki:
2 szklanki mąki /u mnie pół na pół z pełnoziarnistą/
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka mieszanki "zioła prowansalskie"
1 szklanka mleka
2 jajka
1/2 kostki margaryny (rozpuszczona w rondelku i ostudzona)
niewielki kawałek sera gorgonzola (pokrojonego w kostkę)
1 gruszka średniej wielkości (lub odpowiednia ilość małych gruszek - małe są zwykle cierpkie).
W jednej misce mieszamy ze sobą mokre składniki - mleko, jajka, margarynę. W drugiej misce, składniki suche - mąkę, proszek do pieczenia, sodę oraz zioła. Do mąki wrzucamy ser i gruszki pokrojone w kostkę, wlewamy mokre składniki. Wszystko mieszamy niezbyt dokładnie i napełniamy masą foremki. Muffiny pieczemy przez 15-20 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 st. C.
Najlepiej smakują na ciepło. Dobre są też polane sosem czosnkowym.
Przednówkowy stan zawieszenia.
Trzeba coś upiec. Dzisiaj muffiny w wersji wytrawnej. Ciekawy smak, choć może nie dla każdego. Natomiast miłośnicy połączenia: gruszka i gorgonzola powinni być bardzo zadowoleni :)
Muffiny z serem gorgonzola i gruszką
/przepis - Vege Kika/
Składniki:
2 szklanki mąki /u mnie pół na pół z pełnoziarnistą/
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka mieszanki "zioła prowansalskie"
1 szklanka mleka
2 jajka
1/2 kostki margaryny (rozpuszczona w rondelku i ostudzona)
niewielki kawałek sera gorgonzola (pokrojonego w kostkę)
1 gruszka średniej wielkości (lub odpowiednia ilość małych gruszek - małe są zwykle cierpkie).
W jednej misce mieszamy ze sobą mokre składniki - mleko, jajka, margarynę. W drugiej misce, składniki suche - mąkę, proszek do pieczenia, sodę oraz zioła. Do mąki wrzucamy ser i gruszki pokrojone w kostkę, wlewamy mokre składniki. Wszystko mieszamy niezbyt dokładnie i napełniamy masą foremki. Muffiny pieczemy przez 15-20 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 st. C.
Najlepiej smakują na ciepło. Dobre są też polane sosem czosnkowym.
poniedziałek, 25 marca 2013
szpinak rządzi. weekendowa tarta
Jak wiadomo, w weekend trzeba sobie dogadzać, więc ostatnie dni przebiegały pod hasłem: dużo i smacznie. Generalnie rządził szpinak. W sobotę naleśniki, które zostały zjedzone, zanim ktokolwiek pomyślał o zrobieniu zdjęcia.
Wczoraj tarta. Sposób podania inspirowany, jak widać, łódzkim Zaraz wracam ;)
Tarta ze szpinakiem, pieczarkami i serem pleśniowym
Ciasto:
1,5 szklanki mąki
1/3 kostki masła
1 jajko
odrobina wody
sól
Nadzienie:
350 g szpinaku
250 g pieczarek
kawałek sera pleśniowego
ząbek czosnku
sól, pieprz, chili
oliwa
Ciasto zagniatamy i wkładamy do zamrażalnika na ok. pół godziny. W tym czasie robimy farsz. Pieczarki kroimy w kostkę i smażymy na odrobinie oliwy (pod koniec przyprawiamy solą i pieprzem). Szpinak rozmrażamy, dodajemy wyciśnięty ząbek czosnku, sól, pieprz i chili. Mieszamy szpinak z pieczarkami.
Ciasto wykładamy do formy, nakłuwamy widelcem i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na ok. 20 minut. Następnie wykładamy farsz, na wierzch kładziemy pokrojony w kostkę ser pleśniowy. Zapiekamy przez kolejne 20 minut (do zarumienienia).
Podajemy z sałatą lodową, uprażonymi pestkami dyni i sosem musztardowo-miodowym (łyżka musztardy, łyżka miodu, łyżka oliwy).
Smacznego!
Wczoraj tarta. Sposób podania inspirowany, jak widać, łódzkim Zaraz wracam ;)
Tarta ze szpinakiem, pieczarkami i serem pleśniowym
Ciasto:
1,5 szklanki mąki
1/3 kostki masła
1 jajko
odrobina wody
sól
Nadzienie:
350 g szpinaku
250 g pieczarek
kawałek sera pleśniowego
ząbek czosnku
sól, pieprz, chili
oliwa
Ciasto zagniatamy i wkładamy do zamrażalnika na ok. pół godziny. W tym czasie robimy farsz. Pieczarki kroimy w kostkę i smażymy na odrobinie oliwy (pod koniec przyprawiamy solą i pieprzem). Szpinak rozmrażamy, dodajemy wyciśnięty ząbek czosnku, sól, pieprz i chili. Mieszamy szpinak z pieczarkami.
Ciasto wykładamy do formy, nakłuwamy widelcem i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na ok. 20 minut. Następnie wykładamy farsz, na wierzch kładziemy pokrojony w kostkę ser pleśniowy. Zapiekamy przez kolejne 20 minut (do zarumienienia).
Podajemy z sałatą lodową, uprażonymi pestkami dyni i sosem musztardowo-miodowym (łyżka musztardy, łyżka miodu, łyżka oliwy).
Smacznego!
czwartek, 21 marca 2013
na przekór. sałatka
Na przekór aurze, na przywołanie wiosny.
Obiad zdecydowanie nie-zimowy.
Nie chce mi się patrzeć na to, co za oknem.
Sałatka z winogronem, gruszką i gorgonzolą
mix sałat z rukolą
gruszka
garść winogron
garść orzechów włoskich
kawałek sera gorgonzola
dressing:
2 łyżki oleju z pestek słonecznika Zielony Nurt /więcej o tym produkcie pisałam tu/
łyżeczka miodu
płaska łyżka soku z cytryny
sól, pieprz
Najpierw wykładamy sałatę z rukolą. Następnie układamy obraną i pokrojoną w paski gruszkę, pokrojone na pół winogrona, pokruszone orzechy i pokrojoną w kostkę gorgonzolę. Całość polewamy dressingiem.
Smacznego!
Czy ktoś wie, kiedy przyjdzie wiosna?...
Obiad zdecydowanie nie-zimowy.
Nie chce mi się patrzeć na to, co za oknem.
Sałatka z winogronem, gruszką i gorgonzolą
mix sałat z rukolą
gruszka
garść winogron
garść orzechów włoskich
kawałek sera gorgonzola
dressing:
2 łyżki oleju z pestek słonecznika Zielony Nurt /więcej o tym produkcie pisałam tu/
łyżeczka miodu
płaska łyżka soku z cytryny
sól, pieprz
Najpierw wykładamy sałatę z rukolą. Następnie układamy obraną i pokrojoną w paski gruszkę, pokrojone na pół winogrona, pokruszone orzechy i pokrojoną w kostkę gorgonzolę. Całość polewamy dressingiem.
Smacznego!
Czy ktoś wie, kiedy przyjdzie wiosna?...
sobota, 16 marca 2013
urodzinowe pęczakoburgery
Wczoraj K. miała urodziny. W związku z tym było jedzenie, picie, rozmowy o życiu, a nawet tańce ;)
Z tej okazji zrobiłam pęczakoburgery z KUKBUKa. Mniam!
Pęczakoburgery
1/2 szklanki kaszy pęczak
3 łyżki pestek słonecznika
100 g twarożku koziego
1 jajko
szczypta soli
pieprz
6 łyżek kaszy manny (może być też bułka tarta lub mąka kukurydziana)
mąka do panierowania
8 bułek
4 garści kiełków
1 por /u mnie wersja bez pora/
łyżka miodu
Pęczak gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Wsypujemy go do miski, dodajemy posiekane pestki słonecznika i twarożek kozi. Zagniatamy wszystko razem, aż twarożek zacznie się rozpadać i oblepiać ziarna pęczaku. Do masy dodajemy jajko, sól i pieprz do smaku. Dokładnie mieszamy ze sobą wszystkie składniki. Jeśli chcemy zintensyfikować smak, do masy dodajemy ulubione zioła (np. rozmaryn, tymianek), przesmażoną cebulę lub anchois. Następnie dodajemy tyle kaszy manny, aby ciasto zyskało plastyczną konsystencję. Z przygotowanej masy formujemy kotleciki, panierujemy delikatnie w mące. Smażymy z każdej strony przez ok. 5 minut na złoty kolor. Podajemy w bułce, ze świeżymi kiełkami i porem przesmażonym z łyżką miodu.
Dziś ciąg dalszy świętowania. A w tym tygodniu szykują mi się różne atrakcje, ale nic nie napiszę, żeby nie zapeszać! :)
Miłego!
Z tej okazji zrobiłam pęczakoburgery z KUKBUKa. Mniam!
Pęczakoburgery
1/2 szklanki kaszy pęczak
3 łyżki pestek słonecznika
100 g twarożku koziego
1 jajko
szczypta soli
pieprz
6 łyżek kaszy manny (może być też bułka tarta lub mąka kukurydziana)
mąka do panierowania
8 bułek
4 garści kiełków
1 por /u mnie wersja bez pora/
łyżka miodu
Pęczak gotujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu. Wsypujemy go do miski, dodajemy posiekane pestki słonecznika i twarożek kozi. Zagniatamy wszystko razem, aż twarożek zacznie się rozpadać i oblepiać ziarna pęczaku. Do masy dodajemy jajko, sól i pieprz do smaku. Dokładnie mieszamy ze sobą wszystkie składniki. Jeśli chcemy zintensyfikować smak, do masy dodajemy ulubione zioła (np. rozmaryn, tymianek), przesmażoną cebulę lub anchois. Następnie dodajemy tyle kaszy manny, aby ciasto zyskało plastyczną konsystencję. Z przygotowanej masy formujemy kotleciki, panierujemy delikatnie w mące. Smażymy z każdej strony przez ok. 5 minut na złoty kolor. Podajemy w bułce, ze świeżymi kiełkami i porem przesmażonym z łyżką miodu.
Dziś ciąg dalszy świętowania. A w tym tygodniu szykują mi się różne atrakcje, ale nic nie napiszę, żeby nie zapeszać! :)
Miłego!
czwartek, 14 marca 2013
szarlotka. trochę zdrowsza
Wyszło słońce, więc nie jest najgorzej, a jednak chciałoby się trochę ciepła i żeby to wszechobecne białe tło wreszcie zniknęło.
Jeszcze trochę cierpliwości....
W oczekiwaniu na wiosnę piekę szarlotkę. Ten zdrowy przepis od razu urzekł mnie na blogu zufikowo i wiedziałam, że prędzej czy później go wypróbuję.
Jeśli chodzi o to ciasto i o to, jak ono wygląda, to są dwie wersje. Pierwsza jest taka, że miała to być crumble-szarlotka. Druga, bardziej prawdziwa, to ta, że nie umiem robić kruszonki ;)
Niemniej ciasto wyszło pyszne. Nie bardzo słodkie, chrupiące, aromatyczne. Bardzo bardzo polecam!
Crumble-szarlotka
Składniki:
Na spód:
1 szklanka mąki [u mnie pełnoziarnista]
1 szklanka płatków owsianych
1/4 szklanki cukru [u mnie brązowy]
szczypta soli
115 g masła rozpuszczonego
1 łyżka ekstraktu waniliowego
1 łyżka wody
Nadzienie:
1,5 l prażonych jabłek z cynamonem [dałam trochę mniej - duży słoik prażonych jabłek, wg mnie w zupełności wystarcza]
Na kruszonkę:
1,5 szklanki płatków owsianych
pół łyżeczki cynamonu
100 g masła
1/4 szklanki cukru [brązowy]
Płatki owsiane zblenderować do uzyskania grubo mielonej mąki. W jednej misce wymieszać składniki suche: mąkę, mąkę owsianą, sól i cukier, w drugiej misce składniki mokre: rozpuszczone masło, ekstrakt i wodę. Mokre wlać do suchych i mieszać do połączenia się składników.
Dno tortownicy o średnicy 26 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Na to wyłożyć ciasto, wgniatając je palcami w dno i boki. Ponakłuwać w kilku miejscach i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i podpiekać ok. 15 minut.
W międzyczasie przygotować kruszonkę: wymieszać razem miękkie masło, cynamon, cukier oraz płatki owsiane.
Na podpieczony spód wyłożyć jabłka, wyrównać, posypać kruszonką. Piec kolejne 40 minut, do zbrązowienia kruszonki (płatki łatwo się przypalają więc należy je kontrolować).
Jeszcze trochę cierpliwości....
W oczekiwaniu na wiosnę piekę szarlotkę. Ten zdrowy przepis od razu urzekł mnie na blogu zufikowo i wiedziałam, że prędzej czy później go wypróbuję.
Jeśli chodzi o to ciasto i o to, jak ono wygląda, to są dwie wersje. Pierwsza jest taka, że miała to być crumble-szarlotka. Druga, bardziej prawdziwa, to ta, że nie umiem robić kruszonki ;)
Niemniej ciasto wyszło pyszne. Nie bardzo słodkie, chrupiące, aromatyczne. Bardzo bardzo polecam!
Crumble-szarlotka
Składniki:
Na spód:
1 szklanka mąki [u mnie pełnoziarnista]
1 szklanka płatków owsianych
1/4 szklanki cukru [u mnie brązowy]
szczypta soli
115 g masła rozpuszczonego
1 łyżka ekstraktu waniliowego
1 łyżka wody
Nadzienie:
1,5 l prażonych jabłek z cynamonem [dałam trochę mniej - duży słoik prażonych jabłek, wg mnie w zupełności wystarcza]
Na kruszonkę:
1,5 szklanki płatków owsianych
pół łyżeczki cynamonu
100 g masła
1/4 szklanki cukru [brązowy]
Płatki owsiane zblenderować do uzyskania grubo mielonej mąki. W jednej misce wymieszać składniki suche: mąkę, mąkę owsianą, sól i cukier, w drugiej misce składniki mokre: rozpuszczone masło, ekstrakt i wodę. Mokre wlać do suchych i mieszać do połączenia się składników.
Dno tortownicy o średnicy 26 cm wyłożyć papierem do pieczenia. Na to wyłożyć ciasto, wgniatając je palcami w dno i boki. Ponakłuwać w kilku miejscach i wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i podpiekać ok. 15 minut.
W międzyczasie przygotować kruszonkę: wymieszać razem miękkie masło, cynamon, cukier oraz płatki owsiane.
Na podpieczony spód wyłożyć jabłka, wyrównać, posypać kruszonką. Piec kolejne 40 minut, do zbrązowienia kruszonki (płatki łatwo się przypalają więc należy je kontrolować).
środa, 13 marca 2013
homemade peanut butter. omnomnom!
Ostatnio zostałam poproszona o wypróbowanie oleju od firmy Zielony Nurt. Jako że sama zazwyczaj wybieram produkty zdrowe i ekologiczne, to chętnie na tę propozycję przystałam.
Dostałam olej ze słonecznika - jak pisze producent: świeży, nieoczyszczony, niefiltrowany, tłoczony na zimno. Na pewno wykorzystam go do wielu sałatek, natomiast na pierwszy ogień poszło... masło orzechowe.
Aż sama się sobie dziwię, że robiłam je po raz pierwszy. Co prawda nie jem zbyt często masła orzechowego, ale czasami zdarzało mi się je kupować. Teraz już zawsze będę robić je sama, bo wykonanie jest szybkie i banalnie proste, a masło jest bardziej aromatyczne i ma świetną konsystencję. Poza tym można je zrobić wedle swoich preferencji - bardziej lub mniej słone, z nutą słodyczy, gładkie lub ziarniste.
No i takie własnej roboty jest tańsze, niż sklepowe.
Naprawdę polecam! Ale uwaga, nie można się powstrzymać od wyjadania ze słoiczka...
Masło orzechowe
/przepis na mały słoiczek/
200 g orzeszków ziemnych (niesolonych)
3 łyżki oleju z pestek słonecznika Zielony Nurt
1 łyżka miodu
pół lub cała łyżeczka soli (w zależności od tego czy wolimy mniej czy bardziej słone)
Wszystkie składniki wrzucamy do blendera i dość długo blendujemy (najpierw masa będzie zwarta, potem coraz bardziej gładka, trzeba wyczekać momentu, aż konsystencja będzie odpowiednia, ew. w trakcie można dolać jeszcze trochę oleju.
Olej słonecznikowy sprawdził się w tej propozycji, więc z czystym sumieniem polecam. Dobrze smakuje, a przy tym ma też walory zdrowotne - obniża poziom cholesterolu i wspomaga układ odpornościowy.
Należy jednak pamiętać o tym, żeby nie podgrzewać go do temperatury 100 stopni, więc to propozycja, która sprawdza się przede wszystkim w sałatkach. Natomiast gama produktów Zielony Nurt jest bardzo szeroka. Aby się z nimi zapoznać, zapraszam na stronę - link.
Przy zakupach w sklepie internetowym możecie wykorzystać ten kod: BL100060, a dostaniecie zniżkę w wysokości 5 zł (przy zakupie za min. 50 zł).
A na blogu niebawem zdrowa wersja szarlotki.
Trzeba sobie jakoś umilać tą niekończącą się zimę...
Dostałam olej ze słonecznika - jak pisze producent: świeży, nieoczyszczony, niefiltrowany, tłoczony na zimno. Na pewno wykorzystam go do wielu sałatek, natomiast na pierwszy ogień poszło... masło orzechowe.
Aż sama się sobie dziwię, że robiłam je po raz pierwszy. Co prawda nie jem zbyt często masła orzechowego, ale czasami zdarzało mi się je kupować. Teraz już zawsze będę robić je sama, bo wykonanie jest szybkie i banalnie proste, a masło jest bardziej aromatyczne i ma świetną konsystencję. Poza tym można je zrobić wedle swoich preferencji - bardziej lub mniej słone, z nutą słodyczy, gładkie lub ziarniste.
No i takie własnej roboty jest tańsze, niż sklepowe.
Naprawdę polecam! Ale uwaga, nie można się powstrzymać od wyjadania ze słoiczka...
Masło orzechowe
/przepis na mały słoiczek/
200 g orzeszków ziemnych (niesolonych)
3 łyżki oleju z pestek słonecznika Zielony Nurt
1 łyżka miodu
pół lub cała łyżeczka soli (w zależności od tego czy wolimy mniej czy bardziej słone)
Wszystkie składniki wrzucamy do blendera i dość długo blendujemy (najpierw masa będzie zwarta, potem coraz bardziej gładka, trzeba wyczekać momentu, aż konsystencja będzie odpowiednia, ew. w trakcie można dolać jeszcze trochę oleju.
Olej słonecznikowy sprawdził się w tej propozycji, więc z czystym sumieniem polecam. Dobrze smakuje, a przy tym ma też walory zdrowotne - obniża poziom cholesterolu i wspomaga układ odpornościowy.
Należy jednak pamiętać o tym, żeby nie podgrzewać go do temperatury 100 stopni, więc to propozycja, która sprawdza się przede wszystkim w sałatkach. Natomiast gama produktów Zielony Nurt jest bardzo szeroka. Aby się z nimi zapoznać, zapraszam na stronę - link.
Przy zakupach w sklepie internetowym możecie wykorzystać ten kod: BL100060, a dostaniecie zniżkę w wysokości 5 zł (przy zakupie za min. 50 zł).
A na blogu niebawem zdrowa wersja szarlotki.
Trzeba sobie jakoś umilać tą niekończącą się zimę...
poniedziałek, 11 marca 2013
niechciana zima. a na obiad soczewica
Dziś na obiad potrawa, której fotogeniczność jest odwrotnie proporcjonalna do pożywności i smaku. Propozycja idealna na (chwilowy, mam nadzieję!) powrót zimy. Rozgrzewająca i sycąca.
Dhal z czerwonej soczewicy
/przepis za Shinju/
Składniki (4 porcje):
2 łyżki klarowanego masła /zastąpiłam oliwą/
1 szklanka czerwonej soczewicy
3 - 3.5 łyżeczki Arhar Dal Masala (indyjska mieszanka przypraw: kolendra, czerwone chilli, sól, gorczyca, kurkuma, kumin, płatki cebuli, tamarynda, suszony imbir, płatki czosnku, goździki, gałka muszkatołowa, liście curry, asafetida) /można znaleźć np. na allegro/
1 duża cebula, drobno posiekana
2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę lub bardzo drobno posiekane
1 puszka pomidorów bez skórki
sól
ryż basmati /u mnie długoziarnisty brązowy/
Soczewicę dokładnie płuczemy zimną wodą na sicie i odsączamy. Przekładamy do garnka i zalewamy 3 szklankami zimnej wody. Zagotowujemy, a następnie na małym ogniu, pod przykryciem gotujemy aż soczewica zacznie być miękka.
W głębokiej patelni rozpuszczamy dwie łyżki klarowanego masła i szklimy na nim drobno posiekaną cebulę. Następnie dodajemy czosnek i smażymy go przez 30 sekund. Posypujemy wszystko przyprawą Arhar Dal Masala, mieszamy i podsmażamy na niewielkim ogniu całość przez 2 minuty. Następnie dodajemy soczewicę wraz z wodą z jej gotowania (ja odjęłam około pół szklanki). Mieszamy. Doprawiamy solą do smaku. Pomidory z puszki odcedzamy z soku i kroimy w kostkę. Dodajemy do garnka z soczewicą. Gotujemy całość jeszcze przez 7-10 minut. Podajemy z ryżem ugotowanym na sypko.
Uwielbiam wszystkie kombinacje z soczewicą w roli głównej, więc ten obiad też bardzo przypadł mi do gustu. Mieszanka indyjskich przypraw nadaje niepowtarzalnego aromatu.
Jest pysznie, polecam!
Dhal z czerwonej soczewicy
/przepis za Shinju/
Składniki (4 porcje):
2 łyżki klarowanego masła /zastąpiłam oliwą/
1 szklanka czerwonej soczewicy
3 - 3.5 łyżeczki Arhar Dal Masala (indyjska mieszanka przypraw: kolendra, czerwone chilli, sól, gorczyca, kurkuma, kumin, płatki cebuli, tamarynda, suszony imbir, płatki czosnku, goździki, gałka muszkatołowa, liście curry, asafetida) /można znaleźć np. na allegro/
1 duża cebula, drobno posiekana
2 ząbki czosnku, przeciśnięte przez praskę lub bardzo drobno posiekane
1 puszka pomidorów bez skórki
sól
ryż basmati /u mnie długoziarnisty brązowy/
Soczewicę dokładnie płuczemy zimną wodą na sicie i odsączamy. Przekładamy do garnka i zalewamy 3 szklankami zimnej wody. Zagotowujemy, a następnie na małym ogniu, pod przykryciem gotujemy aż soczewica zacznie być miękka.
W głębokiej patelni rozpuszczamy dwie łyżki klarowanego masła i szklimy na nim drobno posiekaną cebulę. Następnie dodajemy czosnek i smażymy go przez 30 sekund. Posypujemy wszystko przyprawą Arhar Dal Masala, mieszamy i podsmażamy na niewielkim ogniu całość przez 2 minuty. Następnie dodajemy soczewicę wraz z wodą z jej gotowania (ja odjęłam około pół szklanki). Mieszamy. Doprawiamy solą do smaku. Pomidory z puszki odcedzamy z soku i kroimy w kostkę. Dodajemy do garnka z soczewicą. Gotujemy całość jeszcze przez 7-10 minut. Podajemy z ryżem ugotowanym na sypko.
Uwielbiam wszystkie kombinacje z soczewicą w roli głównej, więc ten obiad też bardzo przypadł mi do gustu. Mieszanka indyjskich przypraw nadaje niepowtarzalnego aromatu.
Jest pysznie, polecam!
niedziela, 10 marca 2013
sunday morning
Niedzielny poranek. Bez pośpiechu. Kawa. Śniadanie. Nowe The Knife.
Zapiekanki z pomidorem i pesto własnej roboty (przepis White Plate).
Smak tkwi w prostocie.
Miłego dnia!
Zapiekanki z pomidorem i pesto własnej roboty (przepis White Plate).
Smak tkwi w prostocie.
Miłego dnia!
sobota, 9 marca 2013
sobota. obiad. delikatnienie
Wczorajszy wieczór miał duży potencjał. I to by było na tyle.
A dzisiejszy dzień trochę na zwolnionych obrotach.
W związku z tym szybki, mało wymagający, ale bardzo smaczny obiad. Zapiekanka z warzywami i polentą, bo ostatnio pomyślałam, że fajnie by było ją wypróbować.
Inspiracja stąd i sporo moich zmian.
Zapiekanka z polentą i warzywami
Składniki na 2-4 porcje:
400 ml bulionu warzywnego
100 g polenty
warzywa wg uznania, u mnie: pół bakłażana, pół cukinii, dwa nieduże pomidory (sparzone i obrane ze skórki), pół czerwonej papryki
kawałek żółtego sera ok 30 g, u mnie radamer
1 jajko
100 ml śmietany
sól, pieprz, chili, tymianek
Zagotować bulion, wsypać polentę i ciągle mieszając, gotować jakieś 2-3 minuty. Zdjąć z ognia, kiedy masa zaczyna gęstnieć, ale jeszcze nie jest "bryłą". Odstawić, niech dojdzie.
Warzywa pokroić w plastry i poddusić ok. 5 minut na oliwie (najpierw cukinia i papryka, bakłażan, na końcu pomidory), dodać sól, pieprz i chili.
Polentę wyłożyć do naczynia, pokryć ją warzywami, następnie polać jajkiem ze śmietaną (z solą i pieprzem). Całość posypać startym serem i tymiankiem. Zapiekać ok. 20 minut w temp. 190 stopni.
Polecam polentę, bo jest zdrowa i prosta w przygotowaniu. W tym wydaniu smakuje bardzo dobrze, ale oczywiście można próbować różnych innych kombinacji i dodawać warzywa wedle upodobania.
Smacznego!
Niech weekend Wam służy.
A dzisiejszy dzień trochę na zwolnionych obrotach.
W związku z tym szybki, mało wymagający, ale bardzo smaczny obiad. Zapiekanka z warzywami i polentą, bo ostatnio pomyślałam, że fajnie by było ją wypróbować.
Inspiracja stąd i sporo moich zmian.
Zapiekanka z polentą i warzywami
Składniki na 2-4 porcje:
400 ml bulionu warzywnego
100 g polenty
warzywa wg uznania, u mnie: pół bakłażana, pół cukinii, dwa nieduże pomidory (sparzone i obrane ze skórki), pół czerwonej papryki
kawałek żółtego sera ok 30 g, u mnie radamer
1 jajko
100 ml śmietany
sól, pieprz, chili, tymianek
Zagotować bulion, wsypać polentę i ciągle mieszając, gotować jakieś 2-3 minuty. Zdjąć z ognia, kiedy masa zaczyna gęstnieć, ale jeszcze nie jest "bryłą". Odstawić, niech dojdzie.
Warzywa pokroić w plastry i poddusić ok. 5 minut na oliwie (najpierw cukinia i papryka, bakłażan, na końcu pomidory), dodać sól, pieprz i chili.
Polentę wyłożyć do naczynia, pokryć ją warzywami, następnie polać jajkiem ze śmietaną (z solą i pieprzem). Całość posypać startym serem i tymiankiem. Zapiekać ok. 20 minut w temp. 190 stopni.
Polecam polentę, bo jest zdrowa i prosta w przygotowaniu. W tym wydaniu smakuje bardzo dobrze, ale oczywiście można próbować różnych innych kombinacji i dodawać warzywa wedle upodobania.
Smacznego!
Niech weekend Wam służy.
piątek, 8 marca 2013
give me some sugar!
Nie, nie będę komentować tego, co za oknem. Wypieram, udaję że nie widzę, czekam na koniec usterek i ciąg dalszy wiosny.
No i piekę, wiadomo. Te ciasteczka znalazłam na blogu Vegelicious i momentalnie stwierdziłam, że muszę je zrobić. Mogę Wam od razu powiedzieć, że są genialne. Robi się je szybko, a masa ma plastyczną, bardzo łatwą w lepieniu konsystencję. Połączenie czekolady i kawy jest oszałamiające. Ciasteczka są z wierzchu chrupiące, a w środku miękkie. No a w dodatku dosyć zdrowe i wegańskie.
Absolutnie polecam!
Mocha mamas
Składniki:
1/2 szkl. oleju
3/4 szkl. brązowego cukru
1/4 szkl. napoju roślinnego (migdałowego, owsianego lub innego) /u mnie mleko sojowe/
1 łyżka zmielonego siemienia lnianego /u mnie mielony len/
2 łyżeczki mąki kukurydzianej
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego /u mnie aromat rumowy/
2 1/2 łyżeczki ekstraktu kawowego /tak samo jak autorka, zamiast ekstraktu dałam 5 łyżeczek mocnego espresso/
1 1/2 szkl. mąki /dałam pół zwykłej i całą pełnoziarnistej/
1/2 szkl. kakao
1/2 łyżeczki sody
1/4 łyżeczki soli
Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. Mieszamy razem olej, cukier, napój roślinny, siemię lniane i mąkę kukurydzianą aż do uzyskania gładkiej, gęstej masy. Dodajemy ekstrakty. Następnie przesiewamy mąkę, kakao, dodajemy też sodę i sól. Mieszamy dokładnie aż do uzyskania jednolitej masy.
Blachę z piekarnika wykładamy papierem do pieczenia. Z ciasta formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego i układamy na blasze zachowując co najmniej 1-2 cm odstępu między ciasteczkami. Wkładamy do piekarnika i pieczemy 10-12 minut. Ciasteczka powinny być z zewnątrz lekko chrupiące i mięciutkie w środku.
Z powyższego przepisu wychodzi około 20 ciasteczek.
Drogie Panie, a z okazji naszego święta... ;)
No i piekę, wiadomo. Te ciasteczka znalazłam na blogu Vegelicious i momentalnie stwierdziłam, że muszę je zrobić. Mogę Wam od razu powiedzieć, że są genialne. Robi się je szybko, a masa ma plastyczną, bardzo łatwą w lepieniu konsystencję. Połączenie czekolady i kawy jest oszałamiające. Ciasteczka są z wierzchu chrupiące, a w środku miękkie. No a w dodatku dosyć zdrowe i wegańskie.
Absolutnie polecam!
Mocha mamas
Składniki:
1/2 szkl. oleju
3/4 szkl. brązowego cukru
1/4 szkl. napoju roślinnego (migdałowego, owsianego lub innego) /u mnie mleko sojowe/
1 łyżka zmielonego siemienia lnianego /u mnie mielony len/
2 łyżeczki mąki kukurydzianej
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego /u mnie aromat rumowy/
2 1/2 łyżeczki ekstraktu kawowego /tak samo jak autorka, zamiast ekstraktu dałam 5 łyżeczek mocnego espresso/
1 1/2 szkl. mąki /dałam pół zwykłej i całą pełnoziarnistej/
1/2 szkl. kakao
1/2 łyżeczki sody
1/4 łyżeczki soli
Rozgrzewamy piekarnik do 180 stopni. Mieszamy razem olej, cukier, napój roślinny, siemię lniane i mąkę kukurydzianą aż do uzyskania gładkiej, gęstej masy. Dodajemy ekstrakty. Następnie przesiewamy mąkę, kakao, dodajemy też sodę i sól. Mieszamy dokładnie aż do uzyskania jednolitej masy.
Blachę z piekarnika wykładamy papierem do pieczenia. Z ciasta formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego i układamy na blasze zachowując co najmniej 1-2 cm odstępu między ciasteczkami. Wkładamy do piekarnika i pieczemy 10-12 minut. Ciasteczka powinny być z zewnątrz lekko chrupiące i mięciutkie w środku.
Z powyższego przepisu wychodzi około 20 ciasteczek.
Drogie Panie, a z okazji naszego święta... ;)
środa, 6 marca 2013
tribute to...
Całkiem niedawno, bo w tygodniu moich urodzin, dzień po pamiętnej imprezie, Em przyniosła przepyszne muffiny, zrobione przez jej mamę, z dedykacją dla mnie. Muffiny z marcepanem i porzeczką - jeśli nie próbowaliście takiego połączenia, musicie to koniecznie nadrobić!
Muffiny były przepyszne, stąd pojawiła się u mnie chęć odtworzenia tego smaku. Powstała taka oto wariacja:
Muffiny marcepanowo-porzeczkowe
/przepis własny/
Składniki:
/na około 12 muffinek/
2 szklanki mąki pełnoziarnistej
1/2 szklanki brązowego cukru
1/2 szklanki oleju
1 szklanka mleka
1 jajko
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
baton marcepanowy w czekoladzie 90 g
konfitura z czarnej porzeczki
2 łyżki kakao
Mieszamy suche składniki: mąkę, cukier, kakao, sól, sodę i proszek do pieczenia.
Następnie mieszamy mokre składniki: jajko, mleko i olej.
Łączymy suche i mokre składniki, mieszając łyżką.
Batona marcepanowego kroimy na 12 równych plasterków.
Przygotowujemy silikonowe foremki wyłożone papilotkami. Nakładamy łyżkę masy, następnie kładziemy plasterek marcepana i pół łyżeczki konfitury, zakrywamy kolejną łyżką masy (do 3/4 wysokości).
Pieczemy około pół godziny w temperaturze 180 stopni.
Efekt jest smaczny i z pewnością godny polecenia. Marcepan i porzeczka - to się nie może nie udać! Co prawda moje muffiny nie dorównują pierwowzorowi, którego smak zapamiętałam, ale i tak polecam :)
A do posłuchania koniecznie:
Wczoraj miałam okazję usłyszeć materiał z płyty "Nowa Warszawa" na żywo, w ramach Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych.
Warszawskie teksty, z repertuaru różnych artystów, w rewelacyjnej aranżacji Royal String Quartet, no i oczywiście z niesamowitą interpretacją Stanisławy Celińskiej.
Pani Stanisława jest znakiem pewnej przemijającej epoki - epoki wybitnych, wszechstronnych aktorów, doskonale wcielających się w role filmowe i teatralne, ale też śpiewających, obdarzonych dykcją, niesamowitymi głosami i niezaprzeczalną klasą.
"Nowa Warszawa" to fascynujące spotkanie bardzo zdolnych młodych muzyków oraz ikony polskiego aktorstwa. Teksty, tak dobrze znane z wykonań Muńka z T. Love czy Bajmu (!), w wykonaniu Stanisławy Celińskiej wybrzmiewają zupełnie inaczej, nabierając nowej jakości.
To nowe życie warszawskich szlagierów jest pełne emocji, historii, swoistej teatralności i życiowej mądrości. Odważny pomysł, z którego efektem zdecydowanie warto się zapoznać. Najlepiej na żywo. Robi wrażenie.
Muffiny były przepyszne, stąd pojawiła się u mnie chęć odtworzenia tego smaku. Powstała taka oto wariacja:
Muffiny marcepanowo-porzeczkowe
/przepis własny/
Składniki:
/na około 12 muffinek/
2 szklanki mąki pełnoziarnistej
1/2 szklanki brązowego cukru
1/2 szklanki oleju
1 szklanka mleka
1 jajko
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
baton marcepanowy w czekoladzie 90 g
konfitura z czarnej porzeczki
2 łyżki kakao
Mieszamy suche składniki: mąkę, cukier, kakao, sól, sodę i proszek do pieczenia.
Następnie mieszamy mokre składniki: jajko, mleko i olej.
Łączymy suche i mokre składniki, mieszając łyżką.
Batona marcepanowego kroimy na 12 równych plasterków.
Przygotowujemy silikonowe foremki wyłożone papilotkami. Nakładamy łyżkę masy, następnie kładziemy plasterek marcepana i pół łyżeczki konfitury, zakrywamy kolejną łyżką masy (do 3/4 wysokości).
Pieczemy około pół godziny w temperaturze 180 stopni.
Efekt jest smaczny i z pewnością godny polecenia. Marcepan i porzeczka - to się nie może nie udać! Co prawda moje muffiny nie dorównują pierwowzorowi, którego smak zapamiętałam, ale i tak polecam :)
A do posłuchania koniecznie:
Wczoraj miałam okazję usłyszeć materiał z płyty "Nowa Warszawa" na żywo, w ramach Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych.
Warszawskie teksty, z repertuaru różnych artystów, w rewelacyjnej aranżacji Royal String Quartet, no i oczywiście z niesamowitą interpretacją Stanisławy Celińskiej.
Pani Stanisława jest znakiem pewnej przemijającej epoki - epoki wybitnych, wszechstronnych aktorów, doskonale wcielających się w role filmowe i teatralne, ale też śpiewających, obdarzonych dykcją, niesamowitymi głosami i niezaprzeczalną klasą.
"Nowa Warszawa" to fascynujące spotkanie bardzo zdolnych młodych muzyków oraz ikony polskiego aktorstwa. Teksty, tak dobrze znane z wykonań Muńka z T. Love czy Bajmu (!), w wykonaniu Stanisławy Celińskiej wybrzmiewają zupełnie inaczej, nabierając nowej jakości.
To nowe życie warszawskich szlagierów jest pełne emocji, historii, swoistej teatralności i życiowej mądrości. Odważny pomysł, z którego efektem zdecydowanie warto się zapoznać. Najlepiej na żywo. Robi wrażenie.
wtorek, 5 marca 2013
tartaletki. i wiosna!
Wiosna. Sezon spacerów z Fiodorem na Zdrowie uważam za rozpoczęty.
Poza tym Klara w Łodzi. Trixx night jak za starych dobrych czasów.
Było dobre jedzenie, niedobre seriale i złe piosenki. Było mega!
Zgodnie z życzeniem, upiekłam tartaletki z suszonymi pomidorami.
Lubię karmić ludzi. I lubię wiosnę.
:)
Kruche tartaletki z suszonymi pomidorami, świeżym tymiankiem i serem feta!
/przepis: Make Life Easier/
Skład:
Ciasto:
175 g mąki pszennej
125 g masła
25 g startego sera żółtego
3 łyżki wody
2 łyżki suszonego tymianku (może być również suszona bazylia, oregano)
Farsz:
300 ml suszonych pomidorów w oleju
1 opakowanie sera feta
2-3 ząbki czosnku
garść świeżego tymianku /nie miałam, dałam suszony/
2 jajka
250 ml kwaśnej śmietany 18%
1 mały jogurt grecki bądź naturalny
sól i pieprz
Komentarz: Skład ciasta wystarczy na 5-6 tartaletek o śr. 10 cm, lub 1 formy do tart o śr. 27 cm
A oto jak to zrobić:
1. Mąkę z solą przesiewamy do miski, dodajemy masło, starty żółty ser, suszony tymianek i wodę (dolewamy wody tyle, aby mieszanina się połączyła). Zagniatamy ciasto i odkładamy do zamrażalnika na 30 minut.
2. W średniej misce ubijamy jajka ze śmietaną, jogurtem greckim/naturalnym oraz dodajemy wyciśnięty czosnek. Przyprawiamy szczyptą soli i pieprzu.
3.Ciasto wyjmujemy z zamrażalnika, smarujemy tartaletki/formę tłuszczem i wykładamy nią ciastem. Nakłuwamy całą powierzchnię widelcem. Wkładamy ciasto do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni. Pieczemy ok. 20 minut, dopóki nie nabierze złocistej barwy.
4.Ciasto ostrożnie wyjmujemy z piekarnia. Na dnie ciasta układamy kawałki sera fety oraz kawałki suszonych pomidorów. Całość zalewamy naszą masą jajeczną i posypujemy świeżym tymiankiem. Wstawiamy do piekarnika na 20 minut, aż farsz się zetnie i będzie złocisty. Możemy podawać zarówno na ciepło jak i zimno.
Poza tym Klara w Łodzi. Trixx night jak za starych dobrych czasów.
Było dobre jedzenie, niedobre seriale i złe piosenki. Było mega!
Zgodnie z życzeniem, upiekłam tartaletki z suszonymi pomidorami.
Lubię karmić ludzi. I lubię wiosnę.
:)
Kruche tartaletki z suszonymi pomidorami, świeżym tymiankiem i serem feta!
/przepis: Make Life Easier/
Skład:
Ciasto:
175 g mąki pszennej
125 g masła
25 g startego sera żółtego
3 łyżki wody
2 łyżki suszonego tymianku (może być również suszona bazylia, oregano)
Farsz:
300 ml suszonych pomidorów w oleju
1 opakowanie sera feta
2-3 ząbki czosnku
garść świeżego tymianku /nie miałam, dałam suszony/
2 jajka
250 ml kwaśnej śmietany 18%
1 mały jogurt grecki bądź naturalny
sól i pieprz
Komentarz: Skład ciasta wystarczy na 5-6 tartaletek o śr. 10 cm, lub 1 formy do tart o śr. 27 cm
A oto jak to zrobić:
1. Mąkę z solą przesiewamy do miski, dodajemy masło, starty żółty ser, suszony tymianek i wodę (dolewamy wody tyle, aby mieszanina się połączyła). Zagniatamy ciasto i odkładamy do zamrażalnika na 30 minut.
2. W średniej misce ubijamy jajka ze śmietaną, jogurtem greckim/naturalnym oraz dodajemy wyciśnięty czosnek. Przyprawiamy szczyptą soli i pieprzu.
3.Ciasto wyjmujemy z zamrażalnika, smarujemy tartaletki/formę tłuszczem i wykładamy nią ciastem. Nakłuwamy całą powierzchnię widelcem. Wkładamy ciasto do piekarnika rozgrzanego do 190 stopni. Pieczemy ok. 20 minut, dopóki nie nabierze złocistej barwy.
4.Ciasto ostrożnie wyjmujemy z piekarnia. Na dnie ciasta układamy kawałki sera fety oraz kawałki suszonych pomidorów. Całość zalewamy naszą masą jajeczną i posypujemy świeżym tymiankiem. Wstawiamy do piekarnika na 20 minut, aż farsz się zetnie i będzie złocisty. Możemy podawać zarówno na ciepło jak i zimno.
poniedziałek, 4 marca 2013
był sobie weekend
W weekend uciekliśmy razem z Fiodorem z Łodzi. Chyba oboje tego potrzebowaliśmy, zwłaszcza po bardzo nieprzyjemnym czwartkowym incydencie, kiedy to Fiodora zaatakował i dość dotkliwie pogryzł inny pies. Wszystko zdarzyło się na moich oczach, szliśmy jak zwykle na spacer, niedaleko domu, Fiodor był na smyczy i w żaden sposób nie sprowokował psa.
Strasznie mnie ta sytuacja wyprowadziła z równowagi. To trochę tak jak z jazdą samochodem - nawet jeśli starasz się być jak najostrożniejszym i najbardziej odpowiedzialnym kierowcą, to i tak nie masz wpływu na to, ilu idiotów porusza się po drogach i powoduje wypadki. I tu tak samo - nawet jeśli pilnujesz swojego psa i możesz poręczyć za jego łagodność, to i tak nie można wykluczyć ataków ze strony innych psów, za które odpowiadają oczywiście bezmyślni i nieodpowiedzialni właściciele.
Na szczęście Fiodor doszedł już do siebie, póki co wygląda na to, że nie boi się innych psów i nie wykazuje żadnych innych zachowań, niż sprzed zdarzenia, więc chyba traumy nie ma. Jest tak samo radosnym i postrzelonym psem, jak zwykle ;)
A weekend był bardzo przyjemny. Dużo dobrego jedzenia, tworzonego przez moją mamę. Specjalnie dla mnie pierożki ze szpinakiem i inne bezmięsne pyszności.
Spokój i lenistwo. I w powietrzu czuć wiosnę, nareszcie :)
Brak aparatu, więc wrzucam parę zdjęć z telefonu.
Na zdjęciu nr 2 - muffinki z bananem i nutellą, które rozeszły się w mgnieniu oka.
Bananowo-orzechowe muffinki z nutellą
/przepis stąd/
Na około 12 muffinek:
2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru [u mnie brązowy]
1/2 szklanki oleju (dałam mniej)
1 szklanka śmietany 18% [u mnie śmietana z jogurtem]
1 jajko
2 dojrzałe banany
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
Nutella (słoiczek 250g na pewno wystarczy) [dałam mniej]
kilka orzechów laskowych [u mnie włoskie]
Mieszamy suche składniki: mąkę, cukier, sól, sodę i proszek do pieczenia (mąkę przesiewamy przez sitko).
Następnie mieszamy mokre składniki: jajko, śmietanę, rozgniecione widelcem banany i olej.
Łączymy suche i mokre składniki, mieszając łyżką.
Przygotowujemy silikonowe foremki wyłożone papilotkami. Nakładamy łyżkę masy, następnie łyżeczkę nutelli, ponownie masę do 3/4 wysokości. Na wierzch kładziemy odrobinę nutelli, rozprowadzamy ją patyczkiem i kładziemy posiekane orzechy.
Pieczemy około 25 minut w temperaturze 180 stopni.
Strasznie mnie ta sytuacja wyprowadziła z równowagi. To trochę tak jak z jazdą samochodem - nawet jeśli starasz się być jak najostrożniejszym i najbardziej odpowiedzialnym kierowcą, to i tak nie masz wpływu na to, ilu idiotów porusza się po drogach i powoduje wypadki. I tu tak samo - nawet jeśli pilnujesz swojego psa i możesz poręczyć za jego łagodność, to i tak nie można wykluczyć ataków ze strony innych psów, za które odpowiadają oczywiście bezmyślni i nieodpowiedzialni właściciele.
Na szczęście Fiodor doszedł już do siebie, póki co wygląda na to, że nie boi się innych psów i nie wykazuje żadnych innych zachowań, niż sprzed zdarzenia, więc chyba traumy nie ma. Jest tak samo radosnym i postrzelonym psem, jak zwykle ;)
A weekend był bardzo przyjemny. Dużo dobrego jedzenia, tworzonego przez moją mamę. Specjalnie dla mnie pierożki ze szpinakiem i inne bezmięsne pyszności.
Spokój i lenistwo. I w powietrzu czuć wiosnę, nareszcie :)
Brak aparatu, więc wrzucam parę zdjęć z telefonu.
Na zdjęciu nr 2 - muffinki z bananem i nutellą, które rozeszły się w mgnieniu oka.
Bananowo-orzechowe muffinki z nutellą
/przepis stąd/
Na około 12 muffinek:
2 szklanki mąki
1/2 szklanki cukru [u mnie brązowy]
1/2 szklanki oleju (dałam mniej)
1 szklanka śmietany 18% [u mnie śmietana z jogurtem]
1 jajko
2 dojrzałe banany
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
Nutella (słoiczek 250g na pewno wystarczy) [dałam mniej]
kilka orzechów laskowych [u mnie włoskie]
Mieszamy suche składniki: mąkę, cukier, sól, sodę i proszek do pieczenia (mąkę przesiewamy przez sitko).
Następnie mieszamy mokre składniki: jajko, śmietanę, rozgniecione widelcem banany i olej.
Łączymy suche i mokre składniki, mieszając łyżką.
Przygotowujemy silikonowe foremki wyłożone papilotkami. Nakładamy łyżkę masy, następnie łyżeczkę nutelli, ponownie masę do 3/4 wysokości. Na wierzch kładziemy odrobinę nutelli, rozprowadzamy ją patyczkiem i kładziemy posiekane orzechy.
Pieczemy około 25 minut w temperaturze 180 stopni.
Subskrybuj:
Posty (Atom)