Czyli spokojnie, leniwie i w większości na kanapie. No bo pogoda nie sprzyjała za bardzo spacerom. W kuchni się nie napracowałam, bo mama z siostrą narobiły wystarczająco dużo pysznych rzeczy. A w międzyczasie złapałam przeziębienie, które w dalszym ciągu mnie trzyma.
Ale co tam, trzeba wrócić do Łodzi i do normalnego życia. Dlatego dziś połowę czasu spędziłam na szukaniu mebla do siedzenia, a drugą połowę na pieczeniu babeczek. A okazja nie byle jaka - urodziny Julki. Było wyjątkowo słodko i różowo, zobaczcie sami:
Przepis oczywiście z ulubionej strony - klik, z moimi małymi modyfikacjami (mniej cukru, mniej masła, ale za to czekolada mleczna biała, a nie gorzka). Dziewczyny mówią, że dobre. Więc niech żałują wszyscy ci, którzy z różnych względów nie dotarli. A wieczór, mimo że kameralny, to bardzo miły:)
A, i jeszcze były malutkie trufelki, jako że zawsze chciałam wypróbować mini papilotki, które dostałam na parapetówkę.
No dobra, to teraz idę do łóżka trochę pochorować. Dobranoc.
pyszności zrobiłas mi cudne:) jeszcze raz dziękuje pięknie
OdpowiedzUsuńwow! ależ piękna muffina!
OdpowiedzUsuń