sobota, 26 listopada 2011

nothing personal

Sennie, zimno, ciemno. Więc nadrabiam zaległości filmowe, piekę i śnię dziwne sny. Śnią mi się dawno niewidziani ludzie, a co najdziwniejsze, tuż po tych snach, oni się nagle odzywają. Jakbym ich ściągała swoją podświadomością czy coś. Chyba idzie zima.


Dziś polecam kolejny piękny film, który ostatnio widziałam. Nothing Personal Urszuli Antoniak ma wszystko to, czego szukam w kinie. Postaci, które intrygują, mimo że tak niedopowiedziane i jakby przezroczyste. Kamera, która opowiada bez słów, samymi obrazami i muzyką. Historia bez historii, która niepostrzeżenie wciąga swoim nieśpiesznym tempem. Samotność, pustka, miłość.


A do filmu polecam tradycyjnie kawę i ciastko. Przepis na czekoladowe ciastka z kwestii smaku, do której z przyjemnością odsyłam, a sama zabieram się za kolejny film.

2 komentarze:

  1. od miesięcy zabieramy się za ten film...dzięki za przypomnienie!

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie piszę o nim magisterkę, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń