niedziela, 24 lipca 2011

powrót. i tym razem nie o gotowaniu.

Strasznie tu cicho ostatnio, wiem. No ale o gotowaniu ostatnio nie było mowy, bo nie było i gdzie gotować. Przeprowadzka, przeprowadzka i jeszcze raz przeprowadzka. Opuściłam Chryzantemy, gdzie przez rok mieszkało się bardzo miło. I zaciszne Doły zamieniłam na głośne centrum. Ostatnie dwa tygodnie upłynęły na przewożeniu gratów i urządzaniu się. Najwięcej kłopotu było z kuchnią właśnie, ale miałam najlepszą ekpię remontową (w postaci mamy i taty) i wreszcie powstało stanowisko do gotowania i blogowania, także proszę oczekiwać wkrótce nowych przepisów :)

Kuchnia jest nieduża, całe mieszkanie zresztą mieści się na 27 metrach kwadratowych, ale najważniejsze że wreszcie mam swój własny kąt, no i że wygląda to dokładnie tak jak sobie wymarzyłam. Kamienica, antresola, zieleń, fiolet i raczej minimalnie. Czyli tak jak miało być.

Jest dobrze, jak odeśpię to będę się bardzo cieszyć ;) I wreszcie zrobię parapetówkę, o!

tu się będzie gotować...

... a tu mieszkać :)

7 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie;) Gdzie dokładnie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Legionów. jak wymyślę termin parapetówki to się odezwę!;) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajne mieszkanko! A kuchnia wcale nie wyglada na mala.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratuluję własnych metrów;) To zawsze cieszy;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowa kuchnia to tyle emocji! Gratuluję - niech się w niej pieką i gotują same pyszności:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Też mi się marzy takie małe mieszkanko, ale najlepiej w Bełchatowie. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Och, pamiętam ten dreszczyk, kiedy przeprowadzałam się do swoich czterech kątów :D
    Fajne mieszkanko :) Nie masz przypadkiem ochoty pokazać całego? :D

    OdpowiedzUsuń