Halo, jest tam jeszcze ktoś?
Szczerze wątpię, bo nawet ja sama zapomniałam o tym blogu. Ale dziś jakoś tak naszło mnie na wspomnienia, przeleciałam przez stare wpisy i napotkałam na odkrycie, że właśnie mijają równo trzy lata, od kiedy nie jem mięsa!
Hmm, dziwne, bo wydawało mi się, że to znacznie dłużej. Prawdę mówiąc, zupełnie już zapomniałam, jak to było jeść mięso. I wiecie co? Nawet raz, od kiedy je rzuciłam, nie zatęskniłam. A w tym momencie mięso nie jest dla mnie czymś, co się je. Kojarzy się raczej z brzydkim zapachem i podskórnym cierpieniem.
Przez ten czas miałam częste fazy na weganie. I cały czas skłaniam się ku temu, a powodem, dla którego jeszcze zupełnie nie wyeliminowałam produktów mleczych, jest tylko i wyłącznie permanentne zabieganie i zjedzenie czasem czegoś na szybko.
W lodówce już od dawna nie mam ani jajek, ani krowiego mleka. Wypróbowałam setki przepisów wegańskich i, nieskromnie mówiąc, wydaje mi się, że jestem w tej kuchni całkiem niezła. A przynajmniej tak twierdzą ci, których dokarmiam :) No ale czasem nadal zdarza mi się sięgnąć w sklepie po coś ze składnikami nie do końca roślinnymi. Przyznaję się do ostatniego, letniego grzechu - lody. Ehh... (Magnum Tiramisu, o mamoooo)
Chyba muszę tu sobie postanowić, przy świadkach, że będzie bardziej na weganie. Trzymajcie kciuki!
No i to chyba tyle chciałam dziś napisać, żeby nie zapomnieć. Tak dawno mnie tu nie było, że nawet nie jestem w stanie zrobić podsumowania - co u mnie, co się zmieniło itd... Chociaż jak tak czytam te stare wpisy, to stwierdzam, że w sumie niewiele się w moim życiu zmieniło. Tylko czasu ciągle coraz mniej, bo zaplątuję się w coraz to więcej absorbujących rzeczy :)
Niech na razie będzie tak, trochę enigmantycznie ;) Ale może jeszcze niedługo tu wrócę, a co! Z jakimś przepisem. Bo dziś niestety zakończę bez.
Wy, którzy jakimś dziwnym trafem się tu zagubiliście, podnieście ręce do góry! Fajnie byłoby wiedzieć, że ktoś znalazł się przypadkiem na tym opuszczonym końcu Internetu ;) He he...