czwartek, 23 maja 2013

sałatka w biegu /dzieje się!

Zauważyłam pewną prawidłowość - w moim życiu dzieje się tak, że albo nudy-nudy-nudy-długo-długo-nic (wtedy też następuje wzmożona aktywność kulinarna), albo nagle coś się rusza i wtedy dzieję się wszystko naraz.

Z różnych źródeł pojawiają się atrakcyjne propozycje, w mieście trwają ciekawe imprezy, na które nie można nie iść, przyjaciele wyciągają na kawę lub na piwo. I nagle czasu brak na cokolwiek innego (a doktorat miał się pisać, a oczywiście stoi w miejscu).

Wtedy czasem zdarza mi się narzekać, że się nie wyrabiam, ale mimo wszystko zdecydowanie wolę, kiedy dzieje się dużo. Zastoje mi nie służą - rozleniwiają i sprawiają, że staję się wredna dla otoczenia ;)

Teraz nastał jeden z tych szalonych okresów. W domu prawie nie bywam, nie licząc skrupulatnie wydzielonych momentów, kiedy trzeba wrócić i pójść z psem na spacer. Sporo wyjść, spotkań, pomysłów na najbliższe miesiące.

Ubolewa na tym oczywiście ten blog, bo jedzenie też odbywa się w biegu. Nie lubię jeść w pośpiechu, wzbraniam się przed stołowaniem się na co dzień w mieście, wolę sama coś przygotować i celebrować ten moment. No ale czasem się po prostu nie da.

Dlatego w najbliższym czasie moja aktywność tutaj może być słabsza, wybaczcie!

Dziś obiad na (bardzo) szybko - sałatka, którą robi się w 15 minut. W roli dressingu wystąpił prezent przywieziony przez przyjaciółkę prosto z Tajlandii - sos ananas-chili (cudownie ostry i słodkawy jednocześnie).


Sałatka z rukolą, cukinią i granatem

Składniki (na jedną porcję):

garść rukoli
pół cukinii
pół ogórka
kilka pomidorków koktajlowych
czerwona fasola z puszki
kawałek granata

dressing - sos ananas-chili

Do salaterki wrzucamy rukolę, pokrojonego ogórka i pomidorki, fasolę. Dorzucamy zgrillowaną cukinię i pestki granata. Polewamy sosem.

Smacznego!

czwartek, 16 maja 2013

najlepsze z miast i ekspresowy obiad

Ostatnio dużo się dzieje, stąd moja tymczasowa nieobecność. W domu prawie nie bywam, na gotowanie czasu brak. W weekend był Berlin - relaks, nowe miejsca, dużo dobrego jedzenia, jeszcze więcej niemieckiego piwa ;)
To najbardziej pozytywne i wciągające miasto jakie znam, totalnie różnorodne - mogłoby wystarczyć za kilka mniejszych miast, bo każda dzielnica to inny klimat, pełne otwartych ludzi i ciekawych zakamarków do odkrycia. W Berlinie byłam już kilka razy, ale ciągle czuję, że jest jeszcze tyle do poznania... No i dobrze, bo wcale nie mam zamiaru przestać odkrywać.


I mimo że nie zdążyłam tego wyjazdu pożądnie odespać i od razu wpadłam w wir pracy (bo teraz gorący okres), to nie czuję zmęczenia. Dużo biegania, załatwiania, spotkań. Fiodor pod opieką zmieniających się cioć (którym jestem bardzo bardzo wdzięczna!), dopiero dziś  udało mi się wygospodarować godzinkę na spacer do parku.

I tym sposobem nagle zrobił się czwartek.
Czekam na weekend. Będzie trochę spokojniej. Posprzątam. Może coś ugotuję :)

A tymczasem najszybszy, zdrowy obiad. Jeśli o mnie chodzi, mogłabym się żywić tylko tym, zmieniając od czasu do czasu składniki ;)


Zapiekanka warzywna

ziemniaczki (pokrojone, mrożone)
cukinia
papryczka chili
oliwki czarne
pomidory
fasola czerwona
groszek zielony

sól, pieprz, chili, zioła włoskie

ser gouda

Na patelni podsmażamy warzywa, zaczynając od tych najtwardszych, a kończąc na najbardziej miękkich. Najpierw wrzuciłam ziemniaczki, potem pokrojoną cukinię, papryczkę chili i oliwki. Po chwili pomidory (najpierw sparzone wrzątkiem i obrane ze skórki), na koniec fasolę i groszek (groszek mrożony, wcześniej ugotowany, fasola z puszki).
Warzywa mogą być oczywiście przeróżne. Ja wrzuciłam to, co akurat miałam w domu.

Warzywa zdejmujemy z patelni, przekładamy do naczynia żaroodpornego, posypujemy startym serem i dowolnymi ziołami. Zapiekamy przez ok. 15 minut (aż ser się zarumieni).
Smacznego!

niedziela, 5 maja 2013

po majówce. muffiny. szybko.

Z powrotem w Łodzi. Majówka była spokojna, przyjemna i bardzo smaczna (moja mama z siostrą wspięły się na wyżyny kulinarne - był pęczak z pieczarkami, grillowane warzywa, placuszki gryczane z warzywami, dwa serniki, muffiny, batoniki z orzechami i owocami, wszystko naprawdę meega!).

Dobrze jest oderwać się na chwilę od Łodzi, imprez, gotowania... Oddech bardzo wskazany.
Ale dobrze jest też wrócić. Do normalnego życia, do kuchni. No i wreszcie słońce!

W piekarniku siedzi już ciasto. A wczoraj w biegu wytrawne muffiny, które poszły na Jerzego.


Muffiny z serem pleśniowym i oliwkami

Składniki:

160 g mąki
100 g sera pleśniowego niebieskiego
50 g masła
100 g maślanki
3 jajka
2 łyżeczki proszku do pieczenia
50 g czarnych oliwek
łyżka ziół włoskich
szczypta soli, pieprz

Ser kroimy w kostkę i rozgniatamy razem z miękkim masłem widelcem. Dodajemy maślankę i jajka. Całość mieszamy. Po chwili dodajemy składniki suche i pokrojone w cienkie plasterki oliwki. Doprawiamy do smaku (ostrożnie z solą, bo ser i oliwki są już słone same w sobie). Łączymy wszystkie składniki, nakładamy do foremek i pieczemy 20-25 min. w temperaturze 200 stopni.